Już tylko ledwie ponad tydzień dzieli nas od spotkania z
naszą córeczką. A ja wcale tego jakoś nie czuję – trochę nieświadomy, że już
zaraz wydarzy się coś bardzo ważnego.
— Kasia urodziła! – Oznajmiła mi radośnie A., chyba tydzień
temu.
— O, nie, tylko nie to. –
Odpowiedziałem od pały i bez sensu, dla żartu… Bo właściwie co miałem
odpowiedzieć? Cieszę się oczywiście, że przyjaciołom z kościoła urodziło się
dziecko, niejednym zresztą. Słyszałem przynajmniej o trzech narodzinach z
listopada i grudnia, wśród naszych znajomych. No, ale wiadomo, że o wiele
więcej radości sprawi mi moja własna córeczka. Pierwszego stycznia – to tego
dnia mamy spodziewać się porodu.