Piszę: to tylko kilka przebłysków zdarzeń, które minęły
jak sen razem z długim weekendem i moim drugim Dniem Taty. Przytrafiły się, a
nie musiały – to chyba powód do zadowolenia.
— Sześć złotych opłata jednorazowa. – Tonem niemal
szarmanckim, z lekkim akcentem „warsiaskim” powiedział pan parkingowy.
Spojrzałem na jego jaskrawożółtą kamizelkę, a potem jego twarz, na której
zachodzące słońce znaczyło każdą zmarszczkę. Wyglądał na emeryta, który dorabia
sobie tutaj, przed Teatrem Powszechnym, ale ta banalna sytuacja skrywa strasznie
ciekawą historię jego życia, którą chętnie bym usłyszał.
Wysupłałem z kieszeni piątkę i jedynkę – właśnie wszystko,
co przy sobie miałem. I nie było mi wcale żal, zwłaszcza że