piątek, 18 września 2015

Filmoterapia w parach

Chociaż nie jestem fanem kina (niewiele godzin spędziłem przed ekranem), doceniam to, co filmy potrafią wyczyniać w duszy. Jak zmieniają nastawienie, oceny, postępowanie i relacje człowieka. I o tym opowiadam dzisiaj – jak zawsze osobiście.

Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że nie jestem filmożercą. Temat filmów – jeden z tych, które rozpalają dyskusję nawet w skrajnie niemrawym towarzystwie – to dla mnie żaden temat. – „A oglądałeś to?”  – „A, to… No, fragmenty…” Większość filmów oglądałem „fragmentami” zajęty jakąś pracą na komputerze, raz po raz zerkając przez ramię, co tam leci w telewizji. Bo tata, bo siostra, bo ktoś włączył. Filmy, które zobaczyłem z czystej miłości do kina, samotnie, mógłbym policzyć na palcach jednej ręki.