Chociaż nie jestem fanem kina (niewiele godzin spędziłem przed ekranem),
doceniam to, co filmy potrafią wyczyniać w duszy. Jak zmieniają nastawienie,
oceny, postępowanie i relacje człowieka. I o tym opowiadam dzisiaj – jak zawsze
osobiście.
Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że nie jestem filmożercą. Temat filmów – jeden z tych, które rozpalają dyskusję nawet w skrajnie niemrawym towarzystwie – to dla mnie żaden temat. – „A oglądałeś to?” – „A, to… No, fragmenty…” Większość filmów oglądałem „fragmentami” zajęty jakąś pracą na komputerze, raz po raz zerkając przez ramię, co tam leci w telewizji. Bo tata, bo siostra, bo ktoś włączył. Filmy, które zobaczyłem z czystej miłości do kina, samotnie, mógłbym policzyć na palcach jednej ręki.