Walczę o swoją wiarę - czynną w miłości.
Kiedy nie kocham, bo mijam obojętnie,
To jakby cała wiara ulatnia się, a z nią
Sprawiedliwość, pokój, radość.
Dlaczego mijam obojętnie? A dlaczego nie?
Co ma wskrzeszać we mnie ogień?
Co ma otwierać źródła wody, by płynęły
Nie do mnie, a przeze mnie - ku innym?
Więcej we mnie niewiary, że chcę
Lub mogę pomóc komuś, niż wiary.
Boże, przydaj mi wiary. To moja modlitwa,
Moja cała walka - to wołanie.
Nie cała, jest jeszcze coś, co mogę zrobić:
Mały krok posłuszeństwa, za nim następny
I rosnące z tym poczucie pewności,
I emocje: cieszę się, że się stało.
Na dwóch tych nogach - przekonań i uczuć
Ruszam chwiejnie do przodu, powoli.
Ruszam znowu, jeszcze z jednego powodu:
Bo obojętność - to mdłe popłuczyny życia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz