niedziela, 31 grudnia 2017
Bezkrytycznie
sobota, 30 grudnia 2017
Zalogowany
piątek, 29 grudnia 2017
Pretensje
czwartek, 28 grudnia 2017
Pół
środa, 27 grudnia 2017
Podcinka
wtorek, 26 grudnia 2017
Przeczekanie
poniedziałek, 25 grudnia 2017
Wiadomości
niedziela, 24 grudnia 2017
Ryby
piątek, 22 grudnia 2017
Wrony
środa, 20 grudnia 2017
Nudne
Przeczytałem w pewnej książce, że gdy się pobieramy, to nie stajemy się z dnia na dzień ekspertami w dziedzinie seksu. To dość oczywiste. Ale właściwie: kto by chciał być ekspertem? Przecież to by było okropnie nudne. W sprawach uczuciowych nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości.
Dlaczego więc pokutuje wciąż przekonanie, że trzeba być gotowym, żeby cokolwiek zacząć? W pracy, w swojej pasji itd. Czy naprawdę chcę się czuć kompetentny, zanim odważę się zrobić krok? Przecież to nudne. A człowieka rajcuje, że spróbuje, choć spudłuje.
wtorek, 19 grudnia 2017
Bez sensu
- Tato, musisz mi zrobić samolocik!
- Z takiej wielkiej kartki? - Biorę do ręki arkusz A3 przyniesiony przez Fi.
- Tak.
- Ale wiesz, że to będzie taki wieeelki samolot?
- No... To zrób taki średnio-mały.
- Średnio-mały? Hm... to może z takiej? - Akurat pod ręką była kartka A5.
- Tak, z takiej zrób mi średnio-mały...
- Filo, a nie chcesz siku przypadkiem?
- Nie... - Rzuca prędko, przebierając nogami. - No więc z takiej kartki mniejszej zrób mi średnio-mały samolot, tylko zrób go... - Fi. cały czas przestępuje z nogi na nogę. - ...zrób go tak idealnie, szybko i... i... i bez sensu! - Pobiegł do toalety.
Już chciałem powiedzieć, że to jak w tym dowcipie firmowym: moje usługi są szybkie, tanie i dobre - wybierz dwa. No więc jak ma być idealnie i szybko, to musi wyjść drogo. Ale "bez sensu"?! No, czeski film! Zrobiłem ten samolocik, idealnie i szybko. I nawet to opisałem, bez sensu.
poniedziałek, 18 grudnia 2017
Skórka
U. źle się czuje, przychodzi do kuchni z oczami biednego pieska, że aż żal mi się jej robi.
- Mamo, musisz mi dać jabłuszka.
- To się mówi inaczej, Ulciu. Pytasz: mamo, mogłabyś mi dać jabłuszka?
- Mamusiu, a dasz mi jabłuszka?
- Dam, oczywiście.
- Ale muszą być bez skórki.
- Aha... - Potakuje A., zajęta krojeniem czegoś. Włączam się ja:
- Ula, ale jak mama zdejmie skórkę? Jak to się robi, żeby się pozbyć skórki z jabłka?
- No, tego nie wiadomo, tato. - U. wzrusza ramionami. - Nie wiem.
- Ale mama to potrafi? - Upewniam się.
- Mhm, taak!
Widocznie dla takiej wiary żadnych dowodów nie trzeba, więc wątek się urywa, a jabłka za chwilę lądują na stole, przed nosem U.
czwartek, 14 grudnia 2017
Wybór
- Wie pani, a może zamiast tego...
- To jest mydło, dobre, adidasa...
- Wiem, widzę, ale jak czytam skład chemiczny, to wolałbym tę czekoladę. - Odchyliłem się i pokazałem palcem na drugą półkę, za plecami pani ankieterki. - W skali od jednego do pięciu: pięć, zdecydowanie wolałbym.
- O, przykro mi, ale dla mężczyzn mamy mydła.
- Aha... - Podrapałem się w głowę umytą przedwczoraj. - No to trudno, dziękuję, do widzenia.
- Do widzenia...
środa, 13 grudnia 2017
Niezaglądalny
wtorek, 12 grudnia 2017
Górnolotne
- Ale mama wyszła z ciocią do kina.
- Nie chcę, żeby szła z ciocią do kina. -
- No ale wyszła, nie możemy teraz pobiec do niej. - Jak łatwo się domyśleć, stwierdzanie tego faktu mogło sytuację tylko pogorszyć. A jednak wciąż często wydaje mi się, że podawanie do wiadomości stanu faktycznego, z którym trzeba się pogodzić, pomoże... się z nim pogodzić. Nie, znów nie działa. Bo działać nie może. Dziwni są ludzie, w tym dzieci, w tym ja. Niereformowalni. Potrzebujemy tylko zauważenia; aby ktoś przywiązał wagę do naszych emocji. (Jakby to miało sprawić, że "rozlane mleko" wróci się do szklanki. Bez sensu.) Przypomniawszy sobie tę dziwną zasadę, powiedziałem U.:
- Czyli jest ci przykro, że mama wyszła?
- Tak!
- I jesteś też zła, że tak się stało?
- Tak!
- I tęsknisz za mamą?
U. jeszcze chwilę popłakała, po czym przyszła przytulić się i chwiejnym jeszcze głosem wyznała:
- Bo ja tęsknię za mamą.
- O, Ulciu, ja też tęsknię. Ale kocham mamę i dlatego chcę jej zrobić przyjemność. A dzisiaj przyjemność zrobi mamie to, że może wyjść do kina.
- Ale ja nie chcę, żeby poszła... - U. znów swoje, choć już spokojniej.
- No, wiem, że nie chcesz. Myślę, że jeszcze kiedyś nauczysz się, że czasem z miłości robimy rzeczy, które niekoniecznie nam się podobają. - Sam zdziwiłem się, jakie to górnolotne słowa wyszły z moich ust. Ale mimo to proste i... prawdziwe.
poniedziałek, 11 grudnia 2017
Novum
- Oj, tato, przeszkadzasz mi.
- Wiem.
- Nie przeszkadzaj mi.
- Ja tylko pilnuję, żebyście się nie pobili. Pilnuję zasad, które od dawna są takie same. Zresztą Ula nie musi przecież bawić się w to, co ty wymyślisz i rozkażesz. Ale rozumiem, że mogłeś się zezłościć. Przecież nie zabraniam ci się złościć.
- Tato, nic nie mów. - Chce skończyć Fi. Może to już za dużo słów. Nie mam już nic do powiedzenia i... nie mówię. Tak, jak chciał.
- Tato, boli mnie brzuch, musisz się pomodlić o mój brzuch.
- A wybaczyłeś Uli, że nie chciała się z tobą bawić?
- Tato, ale ty musisz się pomodlić.
- No ale co z tego, że się pomodlę? Czy Bóg wysłucha kogoś, kto nie wybaczył swojemu bratu albo siostrze?
- Hm, tato... - Dąsa się Fi. dalej. Ale zastanowił się i nie powiedział nic więcej. Może przemyśliwał: cóż to za "nowa" reguła...
niedziela, 10 grudnia 2017
Poukładane
piątek, 8 grudnia 2017
Nóż
— Tak!
— No to najpierw muszę obrać jabłka.
— A ja obiorę banany.
— Świetnie! No, pierwsze jabłko obrane.
— Muszę przekroić banana.
— Chcesz nóż? – Głupie pytanie. Podaję mu.
— Tak. – Fi. bierze i nacina. Próbuje.
— Złap dalej, będziesz mógł pewniej chwycić i się nie potniesz. – Patrzę mu na ręce. – Naciskasz dobrze, ale jeszcze przesuwaj, to wtedy będzie ci szło.
— Brawo! Nauczyłeś się kroić?
— Tak, i stałem się prawdziwym...
czwartek, 7 grudnia 2017
Czyściec
- Okej, ale nie wiem, czy jeszcze jest, a poza tym może najpierw byś się rozebrał?
- Ale potem sok!
Wziąłem od U. kurtkę i powiesiłem na kołku, po czym niezwłocznie zajrzałem do lodówki.
- Och, niestety. Nie ma, ale co to, przy zlewie stoi pusta butelka po syropie. To chyba ten chciałeś, co? - Odwróciłem wzrok od otwartej lodówki.
- Tato, ja chcę ten sok! - Fi. pokazywał palcem na półkę w drzwiach.
- Ten? To nie sok, to olej z czarnuszki. - Wziąłem do ręki małą buteleczkę.
- Zatem chcę olej z czarnuszki.
- Jesteś pewien? - Dałem mu powąchać
- Tak, jestem pewien.
- No dobra... - Wziąłem małą łyżeczkę i nalałem pół. Nie to, żebym mu tego drogiego płynu żałował, ale już się spodziewałem... no
środa, 6 grudnia 2017
Odruchy
wtorek, 5 grudnia 2017
Czekanie
poniedziałek, 4 grudnia 2017
Męskość
niedziela, 3 grudnia 2017
Stokroć
Wracając do fejsbuka, jest pewien minus tego, że mam wśród znajomych tylu chrześcijan. Taka przewaga osób myślących podobnie może tworzyć zafałszowany obraz świata, na zasadzie "bańki informacyjnej" - sprytne algorytmy dbają o to, bym czytał, oglądał to, co mi się podoba; wpisy tych znajomych, którzy są "z mojej bajki". Z drugiej strony, nikt nie każe mi siedzieć na fejsbuku.
piątek, 1 grudnia 2017
Talent
- I co jeszcze mogę od ciebie kupić? - Pyta A.
- No, pomidolki. - U. siedzi za kasą i wykłada towar.
- A po ile?
- Yyy... pięćdziesiąt. - U. wali cenę z sufitu, ale co tam, ważna jest interakcja i ten dreszczyk, że coś zaraz opchnę mamie.
- Eee, to drogo. - Narzeka mama-klient.
- Mhm, taak. - Z szerokim uśmiechem potwierdza U. Ja się przysłuchuję i nie wiem, czy łapać się za czoło, czy za usta, by nie wybuchnąć śmiechem: urodzony sprzedawca, genialny handlowiec. Potrafi powiedzieć klientowi w twarz, że przepłaca i jeszcze się przy tym uśmiechnąć - tyleż uroczo, co bezczelnie.
- Ale Ulciu, musisz zapłacić tyle, co mi się należy, nie mniej. - Tłumaczy A. - Czy jak ja pójdę do pani Marylki i pani Marylka powie, że do zapłaty jest pięćdziesiąt, to ja mogę dać dziesięć i jest w porządku?
- Mhm...
- Ona ma talent do interesów, mówię ci. - Krzyczę ja z drugiego pokoju. - Ale mama, ma rację, Ula. Chyba że pani Marylka da na krechę albo okaże się być Arabem. I zacznie żądać, żeby się z nią targować. Ale wtedy mama przestanie do niej zaglądać.