środa, 11 kwietnia 2018
Przerwa
poniedziałek, 2 kwietnia 2018
Kupa
Ponieważ właśnie minęły święta, które są pełne jedzenia, to temat jest bardzo na czasie. Zastanawiałem się kiedyś, czy Biblia mówi cokolwiek o robieniu kupy. Ot, taka myśl. Oczywiście poza tym znanym fragmentem, gdy Jezus rozróżnia: "nie to, co wchodzi do ust, kala człowieka, ale to, co wychodzi. Bo to, co wchodzi, na zewnątrz się wydala". I tyle o wydalaniu, czyli nic.
Jednak jest coś więcej w Pwt 23, coś o wyznaczonym miejscu poza obozem do załatwiania się i o osobistej łopatce do robienia dołka i zasypywania. I tak, jak w przypadku innych osobliwych przepisów Prawa Mojżeszowego, sprawy higieny, diety itp. naturalnie mieszają się z rzeczami duchowymi.
Dlaczego ten przepis o kupie? "Pan, twój Bóg, przechadza się bowiem pośród twego obozu, aby cię wybawić...; niech więc twój obóz będzie święty, aby nie widział u ciebie żadnej nieprzyzwoitej golizny i nie odwrócił się od ciebie".
Jest to raczej normalna reakcja: idziesz sobie przez park, przypadkiem widzisz, że ktoś w krzakach wystawia tyłek i robi kupę, więc się odwracasz, a nie gapisz dalej, jakby było na co. Jak mówi komentarz, to dotyczy również Boga. Może się to wydawać kuriozalne, zważywszy, że Bóg jest wszędzie i widzi wszystko.
Wątpię, by chodziło o to, co On widzi. Raczej o to, że On widzi, że inni (ludzie) widzą, co i On widzi - jakąś nieprzyzwoitość. A skutek "odwrócenia się" Pana jest już całkiem z kupą niezwiązany; oznacza brak ratunku i wsparcia w życiu.
Warto o tym pomyśleć. Być może powiedziałem coś swojemu sąsiadowi tak po chamsku, że już lepiej gdybym mu narobił na wycieraczkę i poprosił o papier.
sobota, 31 marca 2018
Bounty
piątek, 30 marca 2018
Zamyślony
czwartek, 29 marca 2018
Namiętności
środa, 28 marca 2018
Łagodne
- Muszę ochłonąć po rozmowie z nią. - Mówi i odkłada telefon.
- Ochłonięcie dużo daje. - Oceniam. Niezbyt głęboka ta refleksja, ale jakaś... Czasem lepiej coś powiedzieć niż nie powiedzieć.
- No jak można się nie denerwować?! - Pyta z wyrzutem. Nie do mnie, ale gdzieś - wyrzut w przestrzeń bezimienną. Bo nikogo prócz mnie tutaj nie ma. Dojadam zupę. W odpowiedzi staram się nie powiedzieć nic głupiego. Uśmiecham się delikatnie. Czasem to lepiej: uśmiechnąć się. A czasem lepiej smucić, jak ktoś obok się załamał. A czasem... trudno ocenić, co lepiej.
- Wiem, rozumiem cię. Czasem bywa ciężko z tymi nerwami, ze złością.
- I dzwoni specjalnie teraz, kiedy myśli, że nie mam czasu się zastanowić. I że na wszystko pozwolę. - Wraca myślami i opowiada mi całą sytuację. - I jeszcze płacze mi do słuchawki. - Z każdym słowem jakby schodziło ciśnienie. A ja wszystko rozumiem, słucham. Tylko... w końcu nie powiedziałem najważniejszego: mi pomaga Duch Święty. Polecam. Trzeba się nawrócić. Po ludzku to trudno tak: nie wyżywać się na drugim, zwłaszcza tym najbliższym. Zwłaszcza, kiedy się ma rację. A w Duchu się wyrabia to łagodne usposobienie. Może powoli, nie z dnia na dzień, ale jednak...
wtorek, 27 marca 2018
Uniżenie
I kończę już, kończę. Jeszcze minutka. Wtedy sąsiad zaczyna nawalać w kaloryfer, ale jak! Wziął chyba jakiś młotek, nawala z minutę bez przerwy. No nie! To tak się sprawy załatwia? Raczej powinien przyjść, jak normalny... sąsiad. Niech sobie nawet ma pretensje, ale niech przyjdzie, a nie tak... Najłatwiej to wziąć młotek albo klucz francuski i napieprzać, za przeproszeniem. Zły jestem. I zdziwiony. Ale myślę: no dobra, chyba pójdę.
Otwieram niepewnie drzwi na klatkę, schodzę. Ale myślę: - Kurka wodna, to nie ja powinienem tam iść. A może ja? Może. Ale on nie powinien tak nawalać. Puk, puk! Otwiera pani sąsiadka akurat, uśmiecha się. - "No tak, no słychać, trochę przeszkadza, ale jak pan musi..." - Tak mówi, ale bardzo sympatyczna mimo wszystko. - "A to państwo stukali w kaloryfer?" - Pytam niepewnie. "Stukali"? Ciśnie się na usta gorsze słowo, ale przecież wstyd pomyśleć, a co dopiero mówić.
- "A nie, to nie my, ja się nawet zdziwiłam..." - Zaprzecza sąsiadka. Ja w zamian obiecuję, że będę krótko i w miarę możliwości jeszcze wcześniej, jak wracam z pracy, ale bardzo mi zależy na tym ćwiczeniu... - "Dobranoc!" - Idę na górę. Myślę: a więc to pewnie z dołu. Dwa piętra pode mną tak się oburzył. Uf, już mam na dzisiaj dosyć tego. Dość uniżania się - wystarczy jedno piętro w dół. A uniżać się dwa piętra? Może kiedy indziej. Może trochę do tego dorośnie moja wiara.
poniedziałek, 26 marca 2018
Marzenia
- Dzisiaj pytałam dzieci o marzenia.
- Tak? I co?
- Ula powiedziała, że chciałaby być księżniczką i psem.
- No, tego mogłem się domyślać. A Filo?
- Filo, że sportowcem, poza tym kosmonautą w rakiecie, no i maszynistą w pociągu.
- A... To dobrze, bo myślę, że to wszystko da się jakoś połączyć. Ula zostanie psią księżniczką, a Filo bobsleistą.
piątek, 23 marca 2018
Świeckie
Świeckość (sekularyzm) zakłada, że wszystkie wartości, wpływające na kształt państwa, są w polityce dopuszczalne, z wyjątkiem wartości otwarcie i wprost wyciągniętych z religii.
A zatem świeckiemu państwu nie wystarczy, że znikną wszelkie powiązania instytucji kościelnych z władzą (czego osobiście pragnę, bo NIE przymus państwowy rozprzestrzenia Królestwo Boże na ziemi).
Żeby zaistniało świeckie państwo, trzeba odsunąć od władzy wszystkich ludzi, którzy chcą ustalać prawo zgodnie z rozumną wykładnią wartości chrześcijańskich (lub innych religii). Mam nadzieję, że to się nigdy nie stanie.
W pewnym sensie zawsze będziemy mieć "państwo wyznaniowe", czyli państwo prawa, które to prawo jest wyrazem wartości wyznawanych przez demokratycznego suwerena - naród.
środa, 21 marca 2018
Wróble
wtorek, 20 marca 2018
Skrzydła
Dwaj tatusiowie ubierają dzieci po basenie i rozmawiają...
- A wiesz, kupiłem skrzydło.
- Tak?
- No, już sobie polatam, świetne jest. Tylko cicho, bo na razie to tajemnica.
- Ale tamto masz nadal?
- A mam. Może jeszcze się naprawi. Ale kupiłem dokładnie ten sam model i kolor, nie pozna.
- Ha, ha...
- No. Ale jak okazyjnie!
- Że jak niby?
- Bo to trzeba dobrze trafić. Na początku sezonu zwykle ludzie kupują, a się dopiero uczą. Trafią na taką pogodę, że ich wiatr porwie. A to skrzydło to jest jak narowisty koń, nie każdy potrafi pokierować. I już się boją, i sprzedają...
- Serio?
- Właśnie, a za nowy to zapłacisz z trzy i pół tysiąca euro. Kawałek materiału. Ja taki za tysiaka wyhaczyłem. Żona nie wie.
Ja tego słucham, swoje dzieci ubieram, myślę: - Teraz ma dwa skrzydła niebieskie. A żona nie wie... że on anioł.
poniedziałek, 19 marca 2018
Pobudka
U. budzić się nie lubi, zazwyczaj. Nie lubi, gdy już się obudzi. Jest bardzo niezadowolona, że się obudziła. Natomiast gdy jeszcze śpi, to lubi się obudzić, najlepiej kiedy A. lub ja wniesiemy ją na górę. Na trzecie piętro. Najwięcej to się A. nanosi. Nogi ćwiczy, mimo woli. A nie daj Boże, jak mama do wózka wkłada, a tata wyjmuje.
Zwykle staramy się ograniczyć liczbę decybeli na klatce schodowej. U. się wściekła. Poszedłem po Fi., za rękę go wziąć, niech nie siedzi tam na parterze (bo ja wiem, dlaczego siedzi? Jakiś skobelek w głowie). Otwieram drzwi, tam dziewczynka-potworek. Zamachuje się ręką. Ja odskakuję.
- To niedobrze, U., że chcesz mnie uderzyć.
- Ja chcę cię uderzyć!
- Nie wolno. - Odpowiadam spokojnie, jakby już myśląc z troską o jej ręce, żeby nie uschła, bo się na ojca zamierza. - Muszę cię jakoś powstrzymać. - Odstawiam ją do pokoju.
- Zostaw mnie. Ja chce cię uderzyć! - Zamykam drzwi. I zza tych drzwi już zaraz słyszę:
- Ja chcę się przytulić.
- No jasne! - Otwieram. - Przytulić bardzo chętnie. - Przytulam.
- Czyli jest ci przykro, że już nie śpisz?
- Tak...
środa, 14 marca 2018
Umrzemy
A. śpi jeszcze z U. Ja wstałem wcześniej, trochę zmywam. Przyszedł Fi. Rozmawiamy. Sprawdzam jego orientację w naszych koligacjach rodzinnych. Wspomniałem o pradziadku Janku, który umarł, gdy Fi. już był z nami.
- Umarł?
- Tak, umarł i pochowaliśmy go. Mamy nadzieję, że jeszcze się spotkamy.
- Tato, my nigdy nie umrzemy. - Odparł.
- Tak, nie umrzemy, jeśli tylko będziemy wierzyć Jezusowi. Ale wszyscy, którzy mu nie uwierzą i robią złe rzeczy, umrą.
- Ale ja jestem grzeczny, bo daję buziaczki.
- Tak, jesteś grzeczny i zrobiłeś bardzo dużo dobrych rzeczy. Ale robiłeś też złe. Tak jak ja. Każdy. Zasługujemy na karę i Bóg nas tak kocha, że posłał swojego syna - Jezusa, żeby tę karę wziął zamiast ciebie i zamiast mnie. No więc został ukarany, umarł przybity do krzyża, po dwóch nocach powstał z martwych, potem przez czterdzieści dni jeszcze rozmawiał ze swoimi uczniami, z którymi się wcześniej zaprzyjaźnił, potem weszli na szczyt górki, pożegnał się i poleciał do nieba. Potem wróci na tę samą górkę. Jeśli tego nie doczekamy, to też umrzemy, ale tylko nasze ciała. Potem wrócimy na ziemię z Jezusem, żywi i nikt nie będzie nas sądził za złe rzeczy, które robiliśmy. - Filo słuchał uważnie.
Mogłem mu to opowiedzieć - po prostu w kuchni, pierwszy raz chyba tak, że zrozumiał. Potem przeszedł do kolejnej kwestii:
- Tato, a skąd się bierze wodę do czajnika?
niedziela, 11 marca 2018
Najsilniejszy
— No, jest ci trudno po tym błocie...
— Tak, chciałbym, żeby się już skończyło.
— A może chcesz do wózka?
— Nie... – Fi. uparcie jedzie hulajnogą. Nawet na utwardzonej drodze jest ciężko. Taki to zwiastun wiosny: roztopy. Ciągnę go za rękę. Jeszcze tydzień temu ciągnąłem tu sanki.
— Widzisz, bo masz małe kółka, one grzęzną w błocie.
— O nie, tato, znów...
Dobrnęliśmy do asfaltu, do pomnika kryptologów od Enigmy - Rejewskiego, Zygalskiego, Różyckiego, potem do skraju lasu i z powrotem. Wreszcie Fi. zasiadł na wózku.
— No, teraz to chyba zaśniesz, jesteś zmęczony, co?
— Tak...
— Ale niezły dziś kawałek pokonałeś. Najpierw Kopa Cwila, teraz przez las...
— Tylko miałem wypadki na tym błocie.
— No ale widzisz: podnosiłeś się, tak? Najsilniejszy to nie jest ten, który się nie przewraca, tylko ten, który się podnosi po wypadku, za każdym razem.
— To ja byłem najlepszy, bo się podnosiłem.
— Tak, ty byłeś najlepszy.
czwartek, 8 marca 2018
Pełne
Jezus = Zbawiciel + Pan
środa, 7 marca 2018
Okienko
"JEDYNE OKIENKO PRZED KTÓRYM LUBISZ STAĆPOBIERZ APLIKACJĘ URZĘDU MIASTA"
kochajcie (okazujcie miłość) waszym nieprzyjaciołom i módlcie się za tych, którzy was prześladują/przeklinają, ...bo jeślibyście kochali tylko tych, którzy was kochają, jakąż macie nagrodę? Czyż i bandyci (celnicy) tego nie czynią?
wtorek, 6 marca 2018
Herbata
poniedziałek, 5 marca 2018
Równowaga
- Ja raz w tygodniu mam taki dzień, że tylko piję wodę z cytryną.
- I nic pani nie je?
- Nie. A wie pan, jak się po tym dobrze czuję?
- No, to taki post, słyszałem, że oczyszcza organizm.
- Właśnie, no a w inne dni staram się jeść co trzy godziny.
- Ja pani gratuluję samodyscypliny. Też bym tak chciał.
- O, bo widzi pan, ja zmierzam do tego, żeby mieć w życiu równowagę...
Uśmiechnąłem się, kiwnąłem głową. Tylko to. I poszedłem, nie chciałem być niegrzeczny. Nie chciałem zachwiać równowagi. Ale gdybym chciał, powtórzyłbym to powiedzonko: kiedy to człowiek może osiągnąć idealną równowagę? - W grobie. Albo: żeby iść do przodu, trzeba przenosić ciężar z nogi na nogę, trzeba się trochę chwiać i się z równowagi wytrącić. Albo ten psalm, rewelacja: "Tylko on jest moją skałą i zbawieniem, moją twierdzą; nie zachwieję się ZA BARDZO" (62:2). A zatem: TROCHĘ się pokiwam, nie ma w tym nic złego. Tylko życie. Piękne, rozchwiane życie.
niedziela, 4 marca 2018
Nieostrożnie
piątek, 2 marca 2018
Piramida
czwartek, 1 marca 2018
Natchniony
napełniłem go duchem Bożym, mądrością, rozumem, poznaniem, wszechstronną zręcznością w rzemiośle (Ex 31)
- ...różnie przejawia się Duch ku wspólnemu pożytkowi. Jeden bowiem otrzymuje przez Ducha mowę mądrości, drugi ...mowę wiedzy... (1 Kor 12:7-8)
- ...doszli do pełnego poznania woli jego we wszelkiej mądrości i duchowym zrozumieniu... (Kol 1:9)
- ...Ojciec chwały, dał wam Ducha mądrości i objawienia ku poznaniu jego, i oświecił oczy serca waszego, abyście wiedzieli, jaka jest nadzieja... (Ef 1:17-18)
________________________
Tekst inspirowany audycją "Drzewo Oliwne" odc. 294, Radio Chrześcijanin 02.03 15:45, powt. 05.03 17:00.
środa, 28 lutego 2018
Prokurator
Parafrazując znane powiedzenie stalinowskiego prokuratora: "Dajcie mi człowieka, a biblijny werset się znajdzie". Każdego da się poniżyć z Biblią w ręku. Mój apel i gorąca prośba: zanim w swojej gorliwości publicznie (lub za plecami) uderzysz kogoś słowem, pomyśl: czy tak właśnie pełnisz wolę Bożą?
wtorek, 27 lutego 2018
W sercu
poniedziałek, 26 lutego 2018
Niezapominanie
niedziela, 25 lutego 2018
Zło-rzeczy
sobota, 24 lutego 2018
Pępek
piątek, 23 lutego 2018
Rywalizacja
Ale co ciekawe, dzieci same się do tego porównywania pchają. Kiedy U. coś przeskrobie i usłyszy prawdę w oczy, zaraz włącza się Fi. i mówi: "a ja zrobiłem dobrze!" I odwrotnie: kiedy Fi. jest nie w porządku, to U. podkreśla swoją nienaganność.
- Dzieci! - Mówię w końcu. - A kto was tego porównywania uczy?
Przecież my tego unikamy jak zarazy. A tu co? - Oj, dzieci. - Myślę. - Chyba już czas zacząć praktycznie wprowadzać jezusowe nauki. Czyli jakie? Ano, proste: rywalizacja w rodzeństwie dozwolona. Na zasadzie: "jeśli ktoś chce być między wami pierwszy, niech będzie sługą drugiego". O, tak proszę bardzo. Prześcigajcie się w uprzejmościach. Ring wolny.
czwartek, 22 lutego 2018
Idź
środa, 21 lutego 2018
Błąd
wtorek, 20 lutego 2018
Studia
- Filu, to może zrobisz niespodziankę pani trenerce i...
- Tak, tak, tak! - Podekscytowany Fi. podskakuje i... przypada do H., żeby ją pocałować. Skąd mu to przyszło do głowy? Dziewczynka, zaskoczona, jednak nie pozwala, nie wie nawet, o co chodzi. Na to odzywa się tata H., z półuśmieszkiem:
- No, kolego, może najpierw mi powiesz, na jakie studia chcesz pójść?
Żarcik. Spodobał mi się. Ale, mówiąc serio, nasz dorosły świat już taki jest. Trochę wstyd.
poniedziałek, 19 lutego 2018
Mądrala
Przysiadam się i zaglądam im przez ramię do tej książki.
- A może ty chcesz poczytać? - Pyta A. i ma zmęczone oczy i zmęczony głos.
- No, chyba nie, jeszcze mam do zrobienia...
- A może chciałeś przypadkiem pozmywać?
- A tak, no, wiem, nie zapomniałem, obiecałem, więc zrobię.
Ale zmywać mi się nie chce. Kręcę się, o - odkurzacz odniosę na miejsce, światła pogaszę. Znowu mnie zawiało, znowu coś dogaduję. Wtedy Fi. się odzywa:
- A ty nie chciałeś pozmywać?
- O, jaki mądrala. - Śmieje się A. Ja ciekawie słucham, co jeszcze mu dogada mama. - A może ty pozmywasz? - Patrzy w oczy Fi.
- Ja-nie...
niedziela, 18 lutego 2018
Zbiory
sobota, 17 lutego 2018
Najpiękniejsza
- Pieseczku... - Głaszcze mnie jak psa. Uwielbia pieski. Sama czasem bywa psem. W drugim ręku trzyma lusterko, przeglądam się więc i konwencjonalnie pytam:
- Lustereczko, powiedz przecie, kto jest najpiękniejszym pieskiem w świecie?
- Ula! - W zastępstwie lusterka odpowiada zainteresowana.
- Ula? - Upewniam się zbity z tropu.
- Tak!
Pogratulować. Oby tak pociągnęła jeszcze przynajmniej dwadzieścia lat.
piątek, 16 lutego 2018
Dziękuję
- Filu, a może przyniesiesz mi mój talerz?
- Nie, dziękuję.
- A pomożesz Uli sięgnąć książkę?
- Nie, dziękuję.
- Filu, ale dziękujesz wtedy, kiedy ja tobie proponuję coś, że ci dam albo dla ciebie coś zrobię, pomogę w czymś i tak dalej. A jak proszę cię o przysługę, to nie musisz dziękować. A nawet... To nie pasuje, śmiesznie brzmi. - Kończę wykład. Fi. kiwa głową. - Nie zapomnisz?
- No, tak.
czwartek, 15 lutego 2018
Konsekwentnie
środa, 7 lutego 2018
Karalne
- muszą to być zbrodnie przeciwko ludzkości (zdarzały się) lub przeciwko pokojowi (zdarzały się) lub wojenne (zdarzały się);
- ORAZ musiało to robić Państwo (zdarzało się) lub Naród (wspólnota sąsiedzka wystarczy?);
- ORAZ musi to być wbrew faktom I publicznie.
wtorek, 6 lutego 2018
Żarty
poniedziałek, 5 lutego 2018
Starania
niedziela, 4 lutego 2018
Grzanki
- O, tato, a możesz mi jeszcze...
- ...co, pokroić?
- Tak, pokroić...
- Każdą na dwa?
- No, każdą tak i jeszcze tak.
- Czyli każdą na cztery?
- No, tak, na cztery. - Potwierdza. Lubię to dzielenie, odejmowanie i dodawanie przy okazji najprostszych czynności. To sobie myślę i kroję. Teraz z dwóch zrobiło się osiem. Układam je obok siebie, w kwadrat trzy na trzy. A że trzy na trzy to byłoby dziewięć, a ja mam tylko osiem, to kwadrat jest ułomny, jakby bez jednego puzzla. Tego jednego brakuje na rogu.
- Zobacz, Filu, tu masz grzanki w małych kawałkach, jak chciałeś, ułożyły się w kształt serca. - Fi. patrzy. Ja jeszcze przekręcam o dziewięćdziesiąt stopni, żeby już nie miał wątpliwości: serce jest. - To znaczy... - Przekonuję. - To chyba znaczy, że chlebek cię kocha. - An. teściowa to słyszy i śmieje się. - Albo... - dodaję - ...że tata cię kocha.
- Że tata mnie kocha! - Fi. z przekonaniem wybiera opcję drugą, przy tym traktuje to jak kolejny absurdalny żart z mojej strony - jakżeż mogłem coś takiego wymyślić z tym chlebkiem. Wiadomo, że tata.
- Masz rację, kocham cię, Filu.
- No, nawet bardzo! - Dorzuca, z buzią pełną grzanki.
sobota, 3 lutego 2018
Mapy
piątek, 2 lutego 2018
Śniegiem
czwartek, 1 lutego 2018
Buda
środa, 31 stycznia 2018
Abstrakcja
wtorek, 30 stycznia 2018
Obcy
poniedziałek, 29 stycznia 2018
Tawerna
- Tato, chcę jeszcze zjeść coś na kolację. - Zajęczał Fi.
- O, teraz sobie przypomniałeś? Teraz trzeba już iść spać...
- Ale tato, ja chcę coś zjeść.
- No dobra. - Wzięła mnie litość. - Co chcesz zjeść?
- Chlebek z potartym...
- ...serem i z oliwą. Czyli to, co zawsze.
Zrobiłem. Fi. zasiadł przy stole w kuchni. Lampka wciśnięta w kąt zastąpiła dużą, kuchenną lampę, która teraz rzucała już tylko cień na sufit. Fi. jadł, a ja wziąłem ukulele i zacząłem śpiewać "Tawernę pod pijaną zgrają". Otwieram tekst z internetu w telefonie i przypominam sobie wszystkie słowa, pamiętane jak przez mgłę. I przyciskam akordy na gryfie i przychodzi ostatnia zwrotka:
Kiedy chandra jesienna jak mgła cię otoczy,
Kiedy wszystko postawisz na kartę przegraną
Zamiast siedzieć bezczynnie i płakać lub psioczyć
Weź węzełek na plecy - ruszaj w świat, w nieznane
Do tawerny "Pod Pijaną Zgrają"... - i ten refren po raz kolejny odśpiewałem, wprawdzie niezbyt głośno, ale z autentycznym zaangażowaniem, które ze zdziwieniem w sobie odkryłem. Przemknęło mi przez myśl, co z tej piosenki Fi. rozumie. A zresztą, nie trzeba wiele rozumieć. Wystarczy czuć, choć przez sekundę czuć, jakby się było nad tym morzem lub w górach. Tak, nawet lepiej w górach. I móc sobie ruszyć w nieznane.
Fakt, że to możesz zrobić prawie zawsze, to tylko zależy od decyzji. Takie poczucie "nic do stracenia" można mieć nawet wówczas, gdy się ma wiele do stracenia. Bo to nie jest stan posiadania, czy stan cywilny; to stan umysłu. Niezależny nawet od wyznania wiary. Wolny duch człowieka. To wszystko w głowie siedzi. Siedzi o późnej porze w mojej kuchni, gdy Fi. je kolację.
piątek, 26 stycznia 2018
Zabawa
- A pan tu też buduje?
- A... no, tak. Pomagam. - Uśmiecham się do chłopca, który mnie zaczepił. - Ula! - Wołam. - Jak tam się czujesz, piesku, w nowej budzie? - U. wygląda przez okienko. Dzieciaki (cała ich chmara) zbudowały domek z wielkich klocków (takie lekkie "cegłówki", chyba już nie Lego).
Czas leci. Mamy już wychodzić, kiedy Fi. wraz z U. dają się zupełnie wciągnąć w nowy projekt: zburzyć i postawić dom od nowa. Razem z innym chłopcem - prowodyrem rozwalają i burzą, i jest to dla nich widocznie ogromna frajda.
- Filu, ale wiesz, że zaraz idziemy? Ula, zbieramy się za chwilę!
- Ale tato!
- Ale tato! Musimy jeszcze szybko zbudować nowy dom!
- No dobra... - Zerkam na zegarek. - Budujemy szybko i idziemy do domu. Minęło już prawie pięć godzin tutaj, wiecie?
- No, tato budujmy. Masz tu nową dostawę! - Fi. przynosi mi małą ściankę. Tak jakby to była "wielka płyta". To buduję. Dołącza się drugi tata. To chyba tata tego chłopca - prowodyra, od burzenia. Wznosimy razem tę budowlę. A jak dwaj tatowie wezmą się do budowania, to szybko to leci.
Chociaż ja buduję lepiej niż on. Znam się na tym. We dwóch lepiej, niż w pojedynkę. Dzieci też gdzieś przykładają cegły. W końcu przychodzi pora na dach. Zaczynamy schodkowo. Drugi tata nie całkiem ogarnia technikę, ale robi. Robi i dokłada, i buduje, i patrzy, i mówi:
- O, to się będzie zawalać.
- No, trochę tak, trzeba uważać, żeby dzieciom na głowę nie pospadało. Ale da radę...
- To trzeba by tak zrobić, żeby się klocek z klockiem wspierały.
- Ano tak... - Potakuję i robię.
- E, to niech tak zostanie, jak jest. Za dużo zabawy. - Machnął ręką i poszedł usiąść. Myślę sobie: - "Za dużo zabawy?! Ha, ha. Jak to: »za dużo zabawy«?! Przecież po to tu przyszliśmy!" A może nie?
środa, 24 stycznia 2018
Schizole
wtorek, 23 stycznia 2018
Sodoma
- No...
- Spychaczu... Zbieraj! Zrzucaj jak najwięcej na spodnie. - Nabijam się. A Fi. już chce zaradzić coś na swoją plamę. - Czekaj, nie rozcieraj po spodniach, ja zbiorę nożem. Tak jest najlepiej. - Skoczyłem do szuflady ze sztućcami. Tymczasem Fi. przemyślał wszystko.
- Tato, ty nie możesz mówić żadnych słów głupich, złych i groźnych.
- A głupie, złe i groźne słowa to są takie, z którymi ty się nie zgadzasz? Albo jak się śmieję z czegoś, co ty zrobiłeś?
- Tak, to są takie, z którymi ja się nie zgadzam.
- I ja nie mogę nic takiego mówić?
- Tak. I na takie słowa spadnie ogień i spłoną na całym świecie, i ich nie będzie.
- Ha ha. - Zaczynam stylizować na opis zniszczenia Sodomy: - I zesłał Pan ogień i deszcz siarki na wszystkie słowa złe, głupie i groźne, z którymi nie zgadzał się Filo i zniknęły, i tylko dym się unosił.
- Tak, tato. Tak było, to znaczy tak będzie. - Poważnie podsumował syn mój.
poniedziałek, 22 stycznia 2018
Grzeczni
- Ale to ja muszę wyjść. - Tłumaczy A.
- Nie, ty nie wychodzisz!
- Wychodzę.
- Ja wyjdę z tobą.
- Nie, ja muszę sama, bo idę do lekarza. - I tak dalej - opowiada mi o tej scenie A.
- Aha. - Potakuję i komentuję. - Już to sobie wyobrażam. Genialna logika Uli: skoro babcia zostaje, żeby mama mogła wyjść, to babcia musi wyjść, żeby mama mogła zostać. I w dodatku wyrażanie sprzeciwu nie ma skali; jest tylko zero albo maksimum. Czyli jak się coś nie podoba, to w najwyższe tony i histeria. Skąd ona się tego nauczyła? Przecież my tak nie robimy. Wręcz przeciwnie. Al. moja siostra wręcz kiedyś mówiła, pamiętasz, "Boże, ale wy się beznadziejnie kłócicie". W sensie, że tak spokojnie.
- A najlepsze, że potem się chwaliła: "I byłam już grzeczna".
- No właśnie, przeszła na zero.
Wieczorem kąpią się razem: Fi. z U. Kłótnia. Wyjmuję Fi.
- Tato, teraz musisz mnie przeprosić.
- Za co?
- Za to, że byłeś niemiły.
- Przykro mi, ale ja cię po prostu wyjąłem i zrobiłem to delikatnie. Specjalnie delikatnie, żebyś nie miał się do czego przyczepić. - Z trudem kończę zdania poprzez jęki i wyrzekanie Fi. - A wyjąłem akurat ciebie, bo ty pierwszy przegiąłeś. Nikt ci nie kazał wrzeszczeć z całej siły na U.
Fi. do wanny wrócił. Za chwilę znowu kłótnia.
- Tato, wyjmij Fila z wanny. - Skarży się U. Ja nic, tylko patrzę spokojnie, jak zerkają na siebie z zawiścią. Zastanawiam się.
- Nie, tym razem wyjmę ciebie. - Chwytam U. Już jest na podłodze.
- Aaa! Tato, idź!
- Ula, nikt ci nie kazał chlapać Filowi w oczy. Chcesz wrócić? Nie będziecie już się kłócić? - Wraca. Bawią się. Po chwili U.:
- Tato, już się nie kłócimy.
- Bardzo się cieszę, że się nie kłócicie. - W myślach trąbię sukces.
niedziela, 21 stycznia 2018
Stuknięty
Dodałem w telefonie nowy kontakt: "Stuknięty Facet". Stuknąłem go. Zagapiłem się. W korku, na czerwonym, odwróciłem się do U. No i bez hamulca auto delikatnie się stoczyło. Facet obejrzał dokładnie zderzak, jakby chciał mieć tam stan idealny. No cóż, dałem mu swój numer telefonu. I trochę zmartwiłem. Bo jeśli naprawdę jest stuknięty i dojrzy jakąś ryskę, i będzie z tym dzwonił do mnie? Może była jedna, malutka. Ale czy to przeze mnie? Przetarłem własną, czystą ręką jego zderzak, to widziałem. Ale potem pomyślałem: o co ja się martwię? Mam bogatego Tatę, zapłaci. Powie: "masz tu, synu. To na tę naprawę". Albo przekona tamtego, że ma czego się czepiać. Tak jak kiedyś goście, których stuknęła A. w poślizgu. Wyszli, zobaczyli, powiedzieli cześć i pojechali. Tymczasem my, ja mam zabiegać o co innego, o Jego sprawy.
niedziela, 14 stycznia 2018
Orkiestra
"Psy szczekają, a karawana jedzie dalej". - Mówił Jurek Owsiak w odpowiedzi na zarzuty blogera Matki Kurki. Pamiętam, to chyba było rok temu. No i jedzie dalej. Nie tylko karawana, ale i smród. Śmierdzi mi pogarda. Ci, którzy nie dają na WOŚP, odnoszą się pogardliwie do tych, co dają. I vice versa. Czy nie można inaczej? Chciałbym słyszeć: uważam, że ja mam rację, (nie) dobrze jest i (nie) należy im dawać, ale szanuję to, że ty (nie) dajesz. Proste? Dlaczego dawanie stało się rodzajem politycznego manifestu w rodzaju: "ja (nie) daję, więc jestem po dobrej stronie, a ty jesteś głupi"? Każdy daje temu, komu ufa. Kwestia zaufania nie da się zredukować do barw czarno-białych. Nawet jeśli ktoś wygrał proces sądowy, a ktoś przegrał. A gdyby nawet było czarno-białe, to gdzie szacunek? Skąd wiesz, czy plując na barykadę, nie pluniesz komuś w twarz?
piątek, 12 stycznia 2018
Powiew
czwartek, 11 stycznia 2018
Dzieciodisco
środa, 10 stycznia 2018
Pomiędzy
wtorek, 9 stycznia 2018
Utyty
poniedziałek, 8 stycznia 2018
Radocha
niedziela, 7 stycznia 2018
Pozycja
Tej części - małego czerwonego pypcia, tj. końcówki od zabawkowego stetoskopu - nie znalazłem. Po prawdzie, nie miałem nadziei, że go znajdę, bo co trzy-cztery dni sprzątam dość dokładnie dziecięcy pokój i pudełka, do których wrzuca się z podłogi jak leci przed spaniem... i czerwonego pypcia od dawna nie widziałem. No ale poszedłem. Zaczęliśmy bawić się w dźwig - do kija, który U. znalazła na spacerze, przywiązałem wstążkę - z jednej strony węzłem prostym do kija, z drugiej strony zawiązałem kluczkę, żeby powstała pętla. I tak ratowaliśmy zwierzątka przed niechybnym i strasznym utonięciem w kanale. Czemu akurat kanale - nie wiem.
W końcu wszystkie zwierzątka z całego pokoju, w zasięgu wzroku, nawet tygryskowe kapcie U. - wylądowały w ciepłym i bezpiecznym domku. Uznałem więc, że misja zakończona i na chwilę wrócę do filmu - żeby zaliczyć jeszcze końcówkę. Wchodzę, leżą: An., A., U. (ta ostatnia nadal nieprzytomna). A. mówi:
- Jasiu, jesteś najlepszym mężem na świecie!
- E? - Podnoszę brwi, robiąc minę: "ale ja nic nie zrobiłem".
- No bo tak poszedłeś z tym Filem, a my możemy sobie oglądać film...
- Ach... - Podrapałem się w głowę. - No to tak, jestem najlepszy - pomyślałem i zasępiłem się: - Tylko w której pozycji? (patrz załącznik)
piątek, 5 stycznia 2018
Jądro
- A wie Pan, pewien człowiek, który pomaga wychodzić z uzależnienia od pornografii, mówił mi, że łatwiej o sukces i wolność od nałogu, kiedy nie skupiasz się na tym, by "tego" już nie robić. Raczej trzeba zastanowić się, co cię do "tego" pcha. Może jakiś brak, czyli niezaspokojona potrzeba, może rana, może chęć udowodnienia sobie czegoś, może przymus zagłuszania sumienia lub potępienia itd. - Staram się mówić fachowo, bo prowadzę audycję. Mój rozmówca-psychoterapeuta słucha cierpliwie. Może dlatego, że już zna odpowiedź. Albo takie zboczenie zawodowe. - I jeśli zajmiesz się sobą - ciągnę dalej - tak dogłębnie, to będzie ci łatwiej siebie zrozumieć i walczyć z uzależnieniem.
- Ja bym powiedział, że i tak, i nie. - Odparł po sekundzie namysłu. - Bo jak powiedział Józef Tischner, jakoś mi te jego słowa zapadły w pamięć, nie musimy znać natury zła, żeby z nim walczyć. Zresztą i tak nigdy tego w pełni nie pojmiemy, bo nasze poznanie jest aspektowe.
- Nie musimy wchodzić w "jądro ciemności" i mówić "ohyda", jak u Conrada?
- Czasami, w pewnych przypadkach, pomaga po prostu to, że zajmuję się życiem i to uzależnienie schodzi na dalszy plan.
czwartek, 4 stycznia 2018
środa, 3 stycznia 2018
Wszystkiego
wtorek, 2 stycznia 2018
Sorki
Drugi stycznia - dziwny dzień, pracujący-niepracujący. Mam czas, żeby obskoczyć dzieci. Po dziewiątej wracam z przedszkola, buty zdejmuję, kurtkę... Czuję już unoszący się wszędzie zapach kawy. Oho, a więc A. znalazła lub próbowała znaleźć sobie jakąś jamę (albo gałąź, jak jaguar ze zdobyczą), w każdym razie samotnię, żeby tę kawę pochłonąć spokojnie, najlepiej z książką. Zaglądam do sypialni i, oczywiście, A. siedzi w łóżku, czyta, kawę popija. Lecz, primo, nie sama, secundo, nie swoją książkę czyta, tylko "kurczaki luzaki" - dla U. Skończyła. Ja kładę się obok.
- To może tata ci teraz poczyta? - A. zwraca się do U., a tak naprawdę do mnie.
- Tato, poczytasz mi "Kurczaki i bazyliszek"? Tak ładnie proooszę.
- Noo... Mógłbym... - Przyznaję z wahaniem. - Ale wczoraj wieczorem wam to czytałem, może teraz coś innego? - Proponuję, żeby zaproponowała coś. U. zaczyna się więc przewalać po mamie.
- Ula, ale ja bym chciała wypić spokojnie kawę.
- Nie. - Ucina dyskusję U. - Sorki.
poniedziałek, 1 stycznia 2018
Nowy
Przychodzi taki dzień jak pierwszy stycznia i między odgrzewaną fasolką po bretońsku z wczoraj, a odgrzewaną jajecznicą z rana zastanawiam się: jak można nie być domatorem? Zwłaszcza tego dnia. Co tu robić? Można by dokądś wyjść, ale trochę w powietrzu zimno, trochę brudno, trochę sennie. W ogóle dobre ("bo polskie") jest to siedzenie w domu i zapraszanie do domu. W Warszawie chyba więcej tego trzeba, bo jak już się porobiło mnóstwo knajp - nowocześnie i wielkomiejsko, to naraz zanika zwyczaj przyjmowania u siebie. A u siebie - po staremu w tym nowym roku: ciepło, czysto, swojsko.