Czwartek wieczór – zatrucie, nici
z majówki. A w sobotę z pomocą przyjechał tata. Ucięliśmy sobie niejedną
pogawędkę, spacerując z dziećmi. A jedna z nich niech będzie osnową tego wpisu.
– …i kupiliśmy tam konserwę… – Ciągnął
ojciec niezmiernie rozbawiony, opowiadając A. historię ze mną w roli głównej, komediowej – …którą na wzór radziecki chyba robili, i żeśmy ją razem z makaronem
ugotowali, a tam…
– Ale zaraz – wtrącam, przecież
wyście sami byli zażenowani tą konserwą.
– No pewnie, bo jak można wziąć
kurczaka, oddzielić go od największych kości, a resztę porąbać siekierą albo
zmiażdżyć i to wszystko wrzucić do puszki? W każdym razie