niedziela, 26 stycznia 2014

Zabawka

Czyli o tym, jak tatuś się bawi, a synek patrzy. A przecież wszyscy wiemy, że miało być inaczej. Ale co poradzić!

— Filuniu, a wiesz, że teraz jest już weekend? I nie będę musiał iść do pracy, tylko będziemy się bawić przez cały dzień! – Wesoło zagadnąłem syna po powrocie do domu w piątkowe popołudnie. On na pewno rozumie, co to jest „praca” i „weekend”. A jak nie rozumie, to my – dorośli – udawajmy, że o tym nie wiemy. Wtedy mały nie będzie miał wyjścia i szybko nauczy się wszystkich naszych trudnych słów.

A miałem powód, żeby zagadnąć wesoło, bo wróciłem wyjątkowo wcześnie,

piątek, 17 stycznia 2014

Cichociemne poranki

Wstanie się nieraz człowiekowi trochę wcześniej. Dużo wcześniej. Ile rzeczy można odkryć w spokoju i ciemności podwórka, kiedy się idzie niby zwyczajnie, do pracy…

W tym tygodniu zdarzyło mi się trzy razy przyjechać do pracy o godzinę wcześniej. Miałem swoje prozaiczne powody. Kiedy wychodziłem, było jeszcze ciemno. W styczniu nie jest to regułą, bo dzień coraz dłuższy, więc zazwyczaj idę do metra przy zgaszonych latarniach. Ale prze te trzy dni szedłem po ciemku i czułem się tak, jakbym szedł na wschód słońca. Traper, wagabunda, wolny człowiek. Jeszcze ten śnieg spadł, skrzypiał pod butami i dawał namiastkę dziewiczego terenu, nieprzetartego szlaku.

czwartek, 9 stycznia 2014

Z drżeniem zerkam

Ja i ty – każdy ma swoją opowieść, ciągnącą się jakby bez końca, ale czy nudną? O, co to, to nie! Każdy ma swój sposób na to, jak tę opowieść urozmaicić, żeby się ciekawie żyło.

Patrzę na dziewczynę w kawiarni, czekając na wywiad, ładną dziewczynę – ona może też na kogoś czeka, bo czasem ogląda się – to na wejście, to przez okno. Jeśli chcecie wiedzieć, jak wygląda, to przypomina Demi Moore z „Uwierz w ducha”, no po prostu intrygująca. Moje emocje są trudne do opisania, bo z jednej strony, jak to mężczyzna, patrzę i w tej samej sekundzie oceniam: nie podoba się,