piątek, 27 lutego 2015

Facebook: stop. Życie: start

Czas na męską decyzję: opuszczam tę łajbę. Nie będę już siedział na fejsie. Ale dzisiejszy tekst nie będzie tylko o facebooku. Będzie też o marzeniach i zachłanności na życie, na misję i na zabawę.

Nosiłem się z zamiarem odcięcia od facebooka już długi czas. Kiedyś postanowiłem urządzić sobie post od tego. Słowo „post” jest tu o tyle trafne, że „fejsem” karmimy się wszyscy – my, którzy zaglądamy tam przynajmniej kilka razy dziennie. No i udało mi się. Przez miesiąc nie tknąłem niebieskiej ikonki „f”. Ale potem wróciłem do starych nawyków.

Z jednej strony przeszkadzało mi to. Po pierwsze dlatego, że czułem, jak

niedziela, 22 lutego 2015

Ula rodzi się szybko

Obiecałem, że napiszę coś o porodzie. Robię to… z dystansem z dwóch powodów: po pierwsze, minęło półtora miesiąca. A po drugie, był to poród mojego drugiego dziecka. Przeżyłem go jakoś spokojniej.

Po cichu A. marzyła o porodzie w domu. Z drugiej strony spodziewała się, że to wcale nie byłoby dla niej najlepsze. Stres wywołany obawami, czy naprawdę obędziemy się bez lekarza i szpitala, byłby chyba większy niż stres powodowany samą obecnością w szpitalu. Mieliśmy złe wspomnienia po narodzinach Fi. w Szpitalu Św. Rodziny na Madalińskiego. Nawet nie z powodu zastrzeżeń do personelu albo ogólnego standardu, po prostu trafiliśmy na dość gorący okres: