- Proszę, już bez krzyków i pisków. - Zarządzam, wrzucając wsteczny. Marzę o tym, żeby stąd już wyjechać. Niestety, nie jest to takie proste. Wielu gapiów, którzy przyjechali na paradę, zdążyło już wsiąść do swoich aut - teraz chcą zrobić to samo co ja. Fi. od płaczu przeszedł w tryb "szalejki". U. godnie dotrzymuje mu towarzystwa za moimi plecami.
- Dzieci, prosiłem o ciszę, jestem zmęczony. Zmęczony jęczeniem Fila: "Tato, chodźmy już, chodźmy do samochooodu" - Przedrzeźniam. Zapada cisza. Chyba ich to zastanowiło. A tak naprawdę jestem oburzony - podburzony burzą, ulewą, która spadła na nas i ponad półgodzinnym czekaniem (parada parowozów się spóźniła).
- Dzieci, prosiłem o ciszę, jestem zmęczony. Zmęczony jęczeniem Fila: "Tato, chodźmy już, chodźmy do samochooodu" - Przedrzeźniam. Zapada cisza. Chyba ich to zastanowiło. A tak naprawdę jestem oburzony - podburzony burzą, ulewą, która spadła na nas i ponad półgodzinnym czekaniem (parada parowozów się spóźniła).
Gwizd takiego parowozu jest przerażający, gdy się stoi blisko. Uszy