wtorek, 8 sierpnia 2017

Siódma

Jedna z moich znajomych z kościoła K. jest w ciąży (drugiej) i koledzy się z niej nabijają - tak, że już ochrzcili jej nienarodzonego jeszcze syna: Excel. Ponieważ K. uwielbia tabelki. Ja się solidaryzuję. W pracy i w domu mam pełno tabelek. Excel to mój przyjaciel. Nadal nie przestałem poznawać z pasją jego wszystkich funkcji. Lubię liczby, statystykę. Dlatego pewnie mam też licznik rowerowy - taki bajer, praktycznie zbędny. Chyba że lubisz cyferki, jak ja.

Kolega z pracy, naukowiec, mówił kiedyś, że też dojeżdża do pracy rowerem, ale już się nie piłuje, jak dawniej. Tak, dawniej cisnął ostro przez zielone, warszawskie "ostępy": Fort Bema, Lasek na Kole, park Moczydło, Szczepańskiego. Ale na tej prędkości oszczędzał... trzy, do pięciu minut. Kiedy to policzył, dał sobie spokój. Jeździ na luzie. Ja
też. Ale ciekawiło mnie, ile marnuję czasu na światłach. Czerwonych świateł uniknąć się nie da. Policzyłem: około 15% czasu na rowerze w drodze do pracy... stoję. To jest jakoś ponad 1/7. O! Jedna siódma - jaka piękna proporcja!

"Marnuję" ten czas - myślę. Ale ile: 1/7 - to ciekawe. To jest jak szabat - czas oddzielony, odpoczynkowy, zdawałoby się próżny - tak, jak stanie na czerwonym świetle. Obiecałem sobie: od dzisiaj nie będę się już zżymał, że znów mnie zatrzymały światła. Przystanę. Rozejrzę się, może coś mi przyjdzie do głowy, może Bóg coś do mnie powie.

Marek Ciesiółka wspomina w "Kpiarzu..." swoje dzieciństwo: "[Nidziela] to był dla nas taki dziwny dzień - przymusowy czas zatrzymania. Coś podobnego przeżyłem, gdy zacząłem praktywkować szabat. Była to wręcz forma walki duchowej. Miałem wrażenie, że różne demony na mnie wskakują. Pojawiały się różne myśli. Dlaczego nic nie robię, dlaczego się lenię, dlaczego ten czas jest tak bardzo nietwórczy? Dopiero po jakimś czasie - takiego świadomego zatrzymania - to ustąpiło".

Podoba mi się. Już czekam na jutrzejszy dzień i na rower - do pracy. Ta siódma część - będzie szczególna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz