wtorek, 6 marca 2018

Herbata

Nie było humoru. Taki dzień zdarza się czasem. Że nie chce się być z nikim i donikąd to nie zmierza. - Może pójdziemy do lasu? - Proponuję. Jedziemy. Idziemy. Przez las i z powrotem. Dzieci usnęły. Trochę między sobą milczymy. - A wiesz? - Przerywam ciszę. - Przypomina mi się ten moment, który Peter Gladwin opisuje, jak chciał się zabić. Stał na wysokim moście, patrząc w zimną, czarną wodę i wahał się. W końcu coś go powstrzymało. Poszedł do matki, mieszkała nieopodal. Opowiadałem ci to? Okno w bloku świeciło się. Wszedł i przyznał się do wszystkiego. - "Musisz się napić herbaty". - Odparła i poszła nastawić wodę. Ależ mi się to spodobało! To było takie życiowe, takie mamine, takie... po ludzku bezradne, a zarazem... no co można powiedzieć komuś, kto właśnie opowiedział ci o swojej próbie samobójczej i wywalił ciemność z serca? I kiedy ten ktoś jest twoim synem? Albo co można powiedzieć innej bliskiej osobie, gdy jest po prostu smutna? Nie aż tak jak Peter. Ale cóż rzec? Może pójdziemy do lasu? (Potem Peter z mamą zadzwonili do jego nawróconej siostry. Tego wieczoru przyjął Jezusa i wszystko się zmieniło.)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz