piątek, 2 lutego 2018

Śniegiem

Wyszedłem na piechotę ze wsi. Z domu Al. siostry miałem pojechać do pracy. Ale auto zostawiłem dla A., bo go potrzebowała. Dom ten jest na końcu małej gruntowej drogi, tak że masz wrażenie, jakbyś utknął w najgłębszej norce. Zwłaszcza w tej aurze zimowej. Umówiłem się z D., że mnie podrzuci do Warszawy, na Wolę, bo on też o tej godzinie jedzie. Syna do przedszkola, a sam do roboty. 

Jest jeszcze ciemno. Wyszedłem trochę wcześniej. Dlaczego wcześniej? Bo nie chciałem się spóźnić, a być punktualnie - trudno wymierzyć. Jak to powiedział ktoś o bilansie w budżetówce: dlaczego jest zysk? Bo w zero trudno trafić, a straty mieć nie należy. Nie chciałem się spóźnić, więc się obudziłem i wstałem. A jak wstałem, to co, będę się po pustym, ciemnym domu kręcił? 

Włożyłem ubranie przygotowane w jednym miejscu - obok okulary, zegarek, telefon. Wiem, że zawsze rano tego szukam, niepotrzebnie mija czas. Buty, kurtka, czapka... Wychodzę na taras. Z tarasu na twardą, zamarzniętą, rozjeżdżoną, błotnistą drogę. Miałem ochotę to zrobić od pewnego czasu: przejść ten kawałek, który zawsze przejeżdżam samochodem, po wertepach, po słabych, gminnych szutrach i asfaltach.

Śnieg mokry, nawet nie skrzypi. Myślę, że idę jak lis, w słabym świetle chmurnego, zimowego świtu. W nicości, w białości, w ciszy. Właśnie, ciekawe, czy o tej porze będę tu jakieś zwierzęta. Sarny? Dziki? Dzików wolałbym nie spotykać. Ale one raczej uciekają. Brnę powoli śniegiem. W końcu wychodzę na Długą. Tak się nazywa ta droga. I jest długa; długa i prosta, i całkiem biała. Żeby ją przejść, ślizgając się na gładkich podeszwach, potrzebuję ośmiu minut.

Osiem minut samotnego marszu przez wiatr, lód, ciszę, pustkę okolicznych pól. Powolne posuwanie się do przodu gdy słyszę swój własny oddech i wszystkie myśli. Idę nie szybciej i nie wolniej, idę, bo iść mogę i umiem. Bardzo mi się to podoba. Wspominam sobie ten poranek. A dziś, gdy wstałem, w ciszy poranka usłyszałem Ten głos, żeby nie tracić tej ciszy, tej pustki, dbać o nią, nawet w środku zgiełkliwego miasta.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz