poniedziałek, 22 stycznia 2018

Grzeczni

- Babcia Bożenka ma wyjść! - Krzyczy U.
- Ale to ja muszę wyjść. - Tłumaczy A.
- Nie, ty nie wychodzisz!
- Wychodzę.
- Ja wyjdę z tobą.
- Nie, ja muszę sama, bo idę do lekarza. - I tak dalej - opowiada mi o tej scenie A.
- Aha. - Potakuję i komentuję. - Już to sobie wyobrażam. Genialna logika Uli: skoro babcia zostaje, żeby mama mogła wyjść, to babcia musi wyjść, żeby mama mogła zostać. I w dodatku wyrażanie sprzeciwu nie ma skali; jest tylko zero albo maksimum. Czyli jak się coś nie podoba, to w najwyższe tony i histeria. Skąd ona się tego nauczyła? Przecież my tak nie robimy. Wręcz przeciwnie. Al. moja siostra wręcz kiedyś mówiła, pamiętasz, "Boże, ale wy się beznadziejnie kłócicie". W sensie, że tak spokojnie.
- A najlepsze, że potem się chwaliła: "I byłam już grzeczna".
- No właśnie, przeszła na zero.

Wieczorem kąpią się razem: Fi. z U. Kłótnia. Wyjmuję Fi.
- Tato, teraz musisz mnie przeprosić.
- Za co?
- Za to, że byłeś niemiły.
- Przykro mi, ale ja cię po prostu wyjąłem i zrobiłem to delikatnie. Specjalnie delikatnie, żebyś nie miał się do czego przyczepić. - Z trudem kończę zdania poprzez jęki i wyrzekanie Fi. - A wyjąłem akurat ciebie, bo ty pierwszy przegiąłeś. Nikt ci nie kazał wrzeszczeć z całej siły na U.
Fi. do wanny wrócił. Za chwilę znowu kłótnia.
- Tato, wyjmij Fila z wanny. - Skarży się U. Ja nic, tylko patrzę spokojnie, jak zerkają na siebie z zawiścią. Zastanawiam się.
- Nie, tym razem wyjmę ciebie. - Chwytam U. Już jest na podłodze.
- Aaa! Tato, idź!
- Ula, nikt ci nie kazał chlapać Filowi w oczy. Chcesz wrócić? Nie będziecie już się kłócić? - Wraca. Bawią się. Po chwili U.:
- Tato, już się nie kłócimy.
- Bardzo się cieszę, że się nie kłócicie. - W myślach trąbię sukces.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz