niedziela, 7 stycznia 2018

Pozycja

Oglądamy film. Mówili, że familijny, ale z całej familii na placu boju została tylko A. i An. teściowa, bo U. zasnęła, Fi. się znudził, a ja wyszedłem razem z nim. No bo tak ładnie prosił. Najpierw wiercił się, potem sobie poszedł, potem chyba uznał, że nie chce się bawić sam, bo wrócił i prosił, żeby znaleźć mu część od zabawki. Część, która właściwie nie jest taka znowu niezbędna, ale fakt, że mama lub tata pójdzie jej szukać, to już sukces i... zaspokojona potrzeba uwagi.

Tej części - małego czerwonego pypcia, tj. końcówki od zabawkowego stetoskopu - nie znalazłem. Po prawdzie, nie miałem nadziei, że go znajdę, bo co trzy-cztery dni sprzątam dość dokładnie dziecięcy pokój i pudełka, do których wrzuca się z podłogi jak leci przed spaniem... i czerwonego pypcia od dawna nie widziałem. No ale poszedłem. Zaczęliśmy bawić się w dźwig - do kija, który U. znalazła na spacerze, przywiązałem wstążkę - z jednej strony węzłem prostym do kija, z drugiej strony zawiązałem kluczkę, żeby powstała pętla. I tak ratowaliśmy zwierzątka przed niechybnym i strasznym utonięciem w kanale. Czemu akurat kanale - nie wiem.

W końcu wszystkie zwierzątka z całego pokoju, w zasięgu wzroku, nawet tygryskowe kapcie U. - wylądowały w ciepłym i bezpiecznym domku. Uznałem więc, że misja zakończona i na chwilę wrócę do filmu - żeby zaliczyć jeszcze końcówkę. Wchodzę, leżą: An., A., U. (ta ostatnia nadal nieprzytomna). A. mówi:
- Jasiu, jesteś najlepszym mężem na świecie!
- E? - Podnoszę brwi, robiąc minę: "ale ja nic nie zrobiłem".
- No bo tak poszedłeś z tym Filem, a my możemy sobie oglądać film...
- Ach... - Podrapałem się w głowę. - No to tak, jestem najlepszy - pomyślałem i zasępiłem się: - Tylko w której pozycji? (patrz załącznik)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz