niedziela, 11 czerwca 2017

Pomogło

Opowieść A.: Jadę z Fi. do przedszkola, jak zwykle. Jest tam takie miejsce tuż przed skrętem w al. Wilanowską, gdzie się wciskają kierowcy z boku. Niektórzy cwano, inni - bo muszą, są z osiedla, to ich wyjazd. Zwykle wpuszczam. Ale jednego, reszta czeka. A tu przede mną ktoś wpuścił cały sznur. Tak mnie wkurzył, że zaczęłam krzyczeć na niego, do niego. Nie usłyszy - to jak grochem o ścianę. Ale ulżyło mi trochę. Tylko Fi. nie wie, o co chodzi, pyta: - Co się stało? - Tłumaczę mu. A potem biorę oddech i liczę do dziesięciu i znów oddech... No wiecie, przykładnie, dla pokazania, że tak właśnie robię, jak uczyłam, jak można sobie radzić ze złością. Cisza, zrozumiał pewnie. I wtedy pytanie, niewinnym głosikiem: - I co, pomogło ci?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz