sobota, 23 września 2017

Gderanie

Coś niedobrego stało się na Wisłostradzie, nie mogłem nawet na nią wjechać.
- Tato, policja!
- Tak, Filu, policja i wcale mi się to nie podoba. Zatarasowali drogę, a ja tu właśnie chciałem skręcić.
- A nie możesz zawrócić do Wilsona? - Podaje pomysł A.
- No nie bardzo, widziałaś jaki tam był korek w drugą stronę? Dramat. Jadę do Grota. 
- A wiesz, to nawet dobry pomysł. - Chwali A. i odpala mapy gugla. Skręcamy na Pragie, ale tu też korki - do Ronda Starzyńskiego. No to hop, jeszcze dalej na wschód odbijamy. Jakby tego było mało, jeszcze deszcz... Wracamy z Bielan na Ursynów, a ja już się czuję za kierownicą tak, jakby to była wycieczka do Płocka. Co ci ludzi robią! Ten mnie nie wpuścił na swój pas, chociaż kierunkiem mu migam od dawna, tamten się przepycha, tamten na czerwonym poleciał... Ech, Warszawo, Warszawo! - Wzdycham sobie. 

- Ale o! Ten to serio... musi być niezrównoważony, no nie? - Pokazuję A. niskie Volvo kombi. - Patrz, jak co chwila hamuje. O, i znów, i znów, i znów. - Nie mogę się nadziwić. I slalom robi po tych trzech pasach Doliny Służewieckiej. A teraz stanął na światłach - dwa trzy auta przed nami, otwiera drzwi, coś wykrzykuje - chyba do innego kierowcy. Wariat. - Chętnie bym zobaczył, kto tym Volvo jedzie...
- Chyba nawet lepiej nie wiedzieć...
- Może i tak, może masz rację... - Skończyłem temat, ale myślałem wciąż o tym człowieku. Co doprowadza ludzi do takiego furiackiego stanu? Chyba to, że się gdera i gdera: ten wolny, ten głupi, ten złośliwy... Nakręca jak sprężynę, a potem "brzdęk!" - strzela. I ludzie patrzą jak na wariata.

Dzieci zasnęły już dawno, jeszcze na Ratuszowej. Teraz auto zaparkowane. Przenieśliśmy je do łóżek, jeszcze tylko kurtki i buty zdjąć... Spokój i cisza. Opadamy na krzesła w kuchni.
- Tęsknię za randką z tobą. - Przyznaję żonie. - Byłoby świetnie gdzieś wyjść razem...
- Oj tak... Ale kiedy będzie czas tak porozmawiać?
- No, dziś był... W samochodzie mogliśmy rozmawiać. - Żartuję gorzko.
- Ano tak, ale widziałam jaki jesteś zły. To już się nie odzywałam...
- Ale wiesz, że nie na ciebie.
- Wiem.
- Ale swoją drogą... prawda. Gderałem i gderałem. Ale to już koniec, obiecuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz