piątek, 29 września 2017

Wysłuchać

I spotkałem ostatnio pewną panią, akurat się spieszyłem i nie bardzo miałem ochotę na rozmowę, ale ona zaczęła mi opowiadać o swoim piesku, jak zdychał. I wysłuchałem jej. Stałem tam na ulicy i słuchałem, jak to było, kiedy jej piesek umierał. Rozumiecie, mógłbym przecież odwrócić się i odejść, no bo co mnie obchodzi jej piesek. No, może za parę lat, gdy mój pies zdechnie, to przyda mi się ta historia. Ale nie o to chodzi. Poczułem, że to ważne. Że ta kobieta nie ma komu opowiedzieć tej historii. A może gdybyśmy porozmawiali dłużej, to kto wie, może opowiedziałaby mi swoje życie. Przecież na pewno bogate i też pełne trudnych doświadczeń, bo była starszą już osobą. Czasami to jedyna rzecz, jaką możesz w tej chwili zrobić dla człowieka. Wyobrażacie sobie Jezusa, którego nie obchodzi twoja historia? 

Opowiadał tak Bogdan Olechnowicz. Cytuję niedokładnie, więc nawet bez cudzysłowu, ale chcecie, posłuchajcie sobie (tutaj). Warto. Miałem jego słowa w pamięci,  kiedy jedna z pań zaczęła mi się żalić na innych. I ja znałem wersję drugiej strony, też bardzo negatywną, pełną poczucia krzywdy. Ale po prostu słuchałem. I słuchałem. Ta pani miała już w oczach łzy. Kończąc, powiedziała: "dziękuję za wysłuchanie". Nie oceniałem jej, ani tych łez, ani nawet tego, czy wszystko to jest prawda. Nie miałem zbytnio ochoty tego słuchać,  bo to same przykrości. A z drugiej strony... miałem! To tylko tyle i aż tyle, co mogłem dla niej zrobić. I nie zgadnę nawet, co i ile z tego wyniknie. Wierzę tylko, to znaczy jestem pewien, że coś dobrego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz