poniedziałek, 18 września 2017

Szit

Kolega podesłał link:
— No zobacz, trochę stronnicze, takie "szkło kontaktowe" dla gimbazy, ale... punktują obłudę bez pudła. – Obejrzałem. Byłem zażenowany; nie wiem, czym bardziej – tym, co prześmiewczo komentowali, np. ministra Błaszczaka wizytującego strażaków po nawałnicy, czy w ogóle całym programem i ich żartami. Skwitowałem krótko:
— Szit. – Szit – z angielska wiadomo, co – u mnie oznacza: byle co, nędzę, śmieć oraz coś, co marnuje mój, nasz czas i sprowadza myśli na złą drogę – drogę gównianą, śmierdzącą, śliską i taką, którą donikąd nie dojdziesz, chyba tylko w krzaki. Kolega, ripostując, utyskuje:
— Co zrobić... Taki poziom króluje w mediach.
— No, co zrobić... – W duchu przyznaję mu rację. Ale halo, coś mi tu nie gra, coś tu śmierdzi. Zaraz przypomniałem sobie piosenkę Mate.o, jeszcze dość nową i dla niektórych zaskakująco rockową. Mi się jego muzyka podoba. Ale mniejsza o styl, raczej tekst! O, tekst jest przeciwieństwem szitu. Bo teraz i tutaj mogę decydować: co króluje i panuje? W moich myślach, a przez to w moich słowach i działaniu, a przez to szerzej – wokół mnie. A nawet choćby i w mediach. Również internet, ten przez małe "i", jest medium (tworzymy go wszyscy). No więc co panuje? Szit? Czy Chrystus?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz