czwartek, 28 września 2017

Gdzie indziej

A. wybyła do fryzjera. Po drodze do sklepu. Ja siedzę z dziećmi. Piszę jej smsa, że mam nadzieję, że ona nie ma nadziei (choć wiem, że tę nadzieję pewno właśnie ma), że dzieci już spać będą, gdy wróci. Ale ja nie lubię się spieszyć. Jakieś minimum obowiązków, przygotować do spania zanim się zrobią ze zmęczenia nieznośni, w tym nakarmić (to najgorsze). A poza tym... po prostu być, bawić się, podążać za... Jak najmniej w telefon patrzeć. Bo "życie jest gdzie indziej". – To zdanie mi się spodobało, przeczytałem je na instagramie jednego z tzw. streetworkerów (z Krakowa), który karmi bezdomnych. To prawda. W telefonie, w internecie jest wszystko, a jakby zupełnie nic. Dopiero człowiek naprzeciwko mnie – to jest coś. A tym człowiekiem u mnie jest dziecko, no bo tak, taki czas. Dobry czas.

A często jest właśnie tak, jakby się tego życia szukało tam, gdzie go nie ma. Wczoraj byłem właśnie taki "ojciec na pół gwizdka". Wróciłem do domu i cieszyłem się chyba najbardziej z tego, że A. odebrała ze sklepu licznik, który sobie kupiłem... w internecie. A licznik – to taki bajer, jaki lubię. Ten stary właśnie mi się zepsuł na amen, stąd nowy. Chciałem czym prędzej odpakować, założyć, wypróbować. Wziąłem U. na dwór, założyłem kaski i do fotelika... Cieszyła się.
— Tato, a gdzie jedziemy?
— Dokąd jedziemy? Dokąd chcesz!
— Naplawdę? – Chwilę pomyślała. – Ja chcę na dinozauly!!!
— A proszę bardzo, może być na dinozaury!

"Dinozaury" to placyk zabaw w parku im. Romana Kozłowskiego – wielkiego polskiego paleontologa, no więc dlatego "dinozaury". Jest tam sporo zabawek i konstrukcji jakby z jury wyjętych. Dzieci to lubią. Tylko że tym razem ja chodziłem tam i bawiłem się z U., mając w ręce wciąż instrukcję obsługi i licznik. Huśtałem córkę, nie patrząc zbyt wiele na nią, tylko montując uchwyt do rowerowego komputerka. Wreszcie skończyłem, wsadziłem instrukcję do kieszeni i mówię:
— No, Ula, licznik zamontowany i ustawiony, teraz będę się bawił już tylko z tobą, fajnie?
— Fajnie! – Bez wahania stwierdza U. Prowadzę ją po głazach i jeszcze widzę kątem oka: wbiega na plac chłopak, może lat 5, i woła do taty, który z nim jest: "tylko schowaj telefon do kieszeni!" Życie jest gdzie indziej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz