środa, 29 listopada 2017

W kółko

Najbardziej lubimy te piosenki, które znamy. Gdy jakiejś nie znamy, a mamy ją polubić, stacje radiowe robią wszystko, żebyśmy po dwóch dniach słuchania znali każdą zwrotkę (jeżeli ta piosenka w ogóle ma zwrotki, a nie zaczyna się i kończy słowami "baby baby I love you I need you"). Fi. i U., tak jak stacje radiowe, też dbają o to, żebym polubił każdą książeczkę, która jest akurat grana. Na szczęście dla mnie A. zwraca je (najrzadziej co miesiąc) do biblioteki i wypożycza nowe. 

- No nie, trzy świnki czytałem już dziś dwa razy. - Odkładam książkę, która akurat jest nasza, własna, więc to taki evergreen. Jeśli chcesz zapomnieć o tej historii na tydzień, musisz ją schować. - To może Muminki? 
- Taak! 
- Świetnie, dokończymy rozdział drugi o cyrku?
- Nie! Muminek i Buka! 
- O losie... No dobrze. Zresztą ten pierwszy - o Buce - nazywa się "Muminek w lesie", tak gwoli ścisłości.
- Muminek i Buka!
- Okej, okej...

Co jest, u licha? W kółko trzeba to samo wałkować? Pewnie jakiś mądry psycholog znajdzie na to wyjaśnienie. Ale ja... cóż, ja też mam jedną historię, do której lubię wracać. Po części moją własną historię. Trochę śmieszną i trochę straszną. Trochę smutną, ale na końcu bardzo radosną. Nigdy mi się nie nudzi i zawsze wprawia w... coś więcej niż dobry nastrój.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz