sobota, 4 listopada 2017

Łaskawy

- Rozmawialiśmy wczoraj o rozkazywaniu, prawda Filu? A właściwie chciałem z tobą porozmawiać, a wyszło tak, że mówiłem tylko ja. Ty wolałeś bawić się dalej. A może gdybyś zechciał mi odpowiadać, to więcej byś zapamiętał.
- Ale tato, czy możesz wrócić tu z odkurzaczem?
- Nie, już go wyłączyłem. Zresztą zrobiłem to tak, jak obiecałem, po krótkiej chwili, bo chciałem dokończyć odkurzanie, żebyś ty miał ciszę i mógł z mamą rozmawiać na odległość. Tak?
- Tak, ale zacznij wszystko od początku.
- Ja myślę, że tobie już nie chodzi o to, żeby mieć ciszę, tylko żebym ja spełniał twoje rozkazy, tak?
- Tak.

- Rozumiem. Ale pamiętasz, co ci mówiłem? To, co mama; że dzieci nie rozkazują rodzicom. Rodzice mogą rozkazywać dzieciom, ale staramy się to robić w ostateczności. Kiedy się spieszymy w ważnej sprawie albo kiedy nie chcemy narobić gdzieś hałasu i wstydu, albo dbamy o wasze bezpieczeństwo, żeby się nikomu krzywda nie stała. I tym podobne. A na ogół was przekonujemy, prosimy. Bo wiemy, że rozkazywanie jest niemiłe... - Na ten mój monolog Fi. już nic nie odparł, zamyślił się, zamilkł.

A ja, korzystając z paru sekund spokoju, westchnęłam sobie i posłuchałem swoich słów, które jak echo w głowie brzmiały jeszcze - czy wszystko to ma sens... No i czy to nie za długa przemowa. Do małych chłopców trzeba w krótkich, żołnierskich słowach. - No więc, Filu, to nie moja wina, że się złościsz. Mogę cię pocieszyć, jeśli jest ci przykro, ale nie muszę cię słuchać, zwłaszcza gdy nie prosisz, tylko rozkazujesz. - I myślę: - Tak, to było krótkie!

Potem jeszcze U. sprawia A. swoją awanturkę. A. po wczoraj na już dość tych krzyków i wygląda na to, że i dziś... ma prawie zepsuty ranek. Podchodzę i głaszczę ją. I myślę sobie coś,  co już nieraz jej mówiłem - "ty jesteś mistrzem na torach". Taki gryps. W bajce "Tomek i przyjaciele" doświadczona lokomotywa Hirek uczy Tomka, jak radzić sobie że złośliwymi wagonami. - Pamiętaj... - Mówi. - Ty jesteś mistrzem na torach. - Co znaczy tyle, że żadne złośliwości nie przeszkodzą mu w wykonaniu zadania, w transporcie.

A jakie jest moje zadanie? Też: ciągnąć ten wózek dalej. Nikogo nie skrzywdzić, choć jestem silniejszy. Być jakimś - pewnie niedoskonałym, ale jednak - obrazem Boga Taty, który jest łaskawy, wciąż łaskawy, nie szybko się gniewa, a prędko wszystko przebacza. Pocieszać płaczących, rozweselać smutnych. Uczyć, ostrzegać i tak dalej... No i być, niezmiennie. Łatwo się mówi? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz