sobota, 11 listopada 2017

Zwycięstwo

Najpierw przyszły dzieci. Zaczęły się przewalać. Tak, jak to tylko one potrafią.
— Filu, jak nie przestaniesz mi szarpać włosów, to się zdenerwuję. – Ostrzega A. – Nie wolno ich dotykać. Albo tylko delikatnie głaskać. – Fi. nie ustaje.
— Filu... – Mówię teraz ja. – Jest coraz gorzej. Mama zaraz naprawdę się zdenerwuje, a ty sobie pójdziesz z łóżka. – Fi. zamarł. Niemal słychać jego myśli. – A wy chcielibyście, żebyśmy my już wstali, tak?
— Tak. – Przyznaje Fi.
— Ale my chcieliśmy jeszcze pospać. Czy wy zawsze śpicie tak długo, jak wam się podoba?
— Tak.
— No widzisz, a my nie. My często mamy ochotę pospać dłużej niż wy albo niż budzik. A że dziś jest sobota i nie idziemy do przedszkola ani do pracy, to jest wspaniała okazja, czyż nie?
— Nie. – I dalej przewalanka. Chwila wytchnienia nadeszła, gdy U. poszła na siku. A Fi. dzielnie podjął się zapalenia jej światła, bo już
dosięga. Prawdziwe wytchnienie przyszło, gdy wstała An.
— Słuchajcie, wstała babcia! – Pobiegły. 

A potem nie pamiętam już nic. W końcu otworzyłem oczy i spojrzałem na zegarek i była... dziesiąta! Stoję już ubrany nad łóżkiem, wchodzi A.
— O, wstałeś! – Uśmiecha się.
— Tak! Aguniu, dziękuję, dziękuję, dziękuję! – Trochę przesadzonym tonem wyrażam swoją radość. A. się śmieje. – Może teraz ty chcesz sobie jeszcze pospać...? – Proponuję.
— Nie, teraz nie. Spokojnie, jeszcze się jakoś policzymy. – Zapowiada, niby złowrogo, ale bez obrazy świętej, z dobrego serca.
— Dziękuję. – Jeszcze raz. – A wiesz, co sobie myślałem przed chwilą, po przebudzeniu? Najpierw przypomniałem sobie, że wczoraj wieczorem postanowiłem nie zaglądać do telefonu. No, prawie... I że ten dzień, szabat, jest żeby się cieszyć, że po prostu jestem, że żyję i jak żyję... – Mamroczę trochę nieskładnie do A. Potakuje i obejmuje mnie. 

Potem siadam i ciągnę już w myślach dalej: ...i cieszyć, że mam w ogóle coraz więcej. Nie: rzeczy, bo to raczej ciąży niż cieszy. Tylko tego cennego, co jest we mnie i wokół mnie. Emanuel Machnicki, mój serdeczny kolega z radia, pisze*: 
"Paradoks cywilizacji polega na tym, że im bardziej uwalniamy się od ciężaru pracy poprzez rozwój technologiczny, tym bardziej jesteśmy zajęci i zabiegani. Im bardziej usiłujemy "znaleźć czas", tym bardziej nam go brakuje. Życie staje się obłędnym wyścigiem. Zwycięstwem w tym wyścigu nie jest jednak maksymalnie efektywne wykorzystanie czasu czy zaplanowanie wszystkiego co do sekundy. Zwycięstwo nad czasem to umiejętność odpoczywania w Bożej obecności, w Jego pokoju".
* Szabat. Cel i znaczenie dzisiaj, Seria Skarby Królestwa, Kazimierz Barczuk, Emanuel Machnicki, Alina Wieja, Wyd. Koinonia 2012

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz