środa, 11 października 2017

Dąsy

- Ale tato, nieee, zetrzyj to teraz gumką. - Rozpacza już prawie Fi. Do tej pory przekomarzałem się z nim tak, że nawet się śmiał. Teraz jest gorzej, chyba się zmęczył tymi labiryntami. 
- Zaklej naklejką moje mazanie. 
- Nie, ty zetrzyj gumką. - Uparty. No to ścieram, ale się nie ściera. Normalne, bo to flamaster. Krzyki Fi. obudziły U. Wychodzi z pokoju. Już słyszę, że bródka jej drga:
- A gdzie mama? 
- Mama wyszła pobiegać. Albo wybiegła pochodzić. Nie ma jej. 
- Nieee! - Teraz mam już dwójkę płaczącą. Wzajemnie się w rozpaczy wspierają, aby nie wygasły żale i nie wyschły łzy. 
- Ulciu, a mogę cię przytulić i pocieszyć? 
- Nie! 
- No to, Filu, ciebie pocieszę. 
- Nie. 
No to zacząłem sobie grać i śpiewać, a potem już samo jakoś poszło, bawimy się wesoło. 
- Tato, teraz ty jesteś koniem! - Wymyśla U. 
- No to wskakuj! - Nadstawiam jej grzbiet. - Jedziemy do pokoju babci? 
- No, skoro tak nalegasz... - Skąd ona zna taki zwrot? A swoją drogą dobre to, kobiece. Najpierw w dąsach pogardzi czułością, a potem, że to niby ja nalegam. Dobre, naprawdę dobre! I pojechaliśmy. Patataj!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz