wtorek, 31 października 2017

Halloween

Pamiętam wróżby andrzejkowe w szkole. Zabawa kończyła się dyskoteką. Ale najpierw każdy miał przynieść: miseczkę, klucz (najlepiej duży) i świeczkę. Napełnialiśmy miseczki wodą, a potem przez dziurkę od klucza skapywał wosk, tworząc na powierzchni wody ciekawe kształty, mające symbolizować czort wie, co. To pobudzało dziecięcą wyobraźnię i było przy tym sporo śmiechu.

Dzisiaj, wiedząc to, co wiem, nie organizowałbym takich zabaw. Zresztą dzisiaj… andrzejki chyba powoli przegrywają z halloween, nie? Nie jestem na bieżąco już – jeszcze. W zasadzie to jeden pies. (Można do tego wora wrzucić jeszcze Zaduszki). Wróżby, kontakty z duchami lub ich odstraszanie, lub – jeszcze „lepiej” – „uwalnianie” (bo i takie tradycje są żywe) – wszystko to kojarzy się wprost ze
śmiercią. Człowiek ma ze śmiercią problem i próbuje ją albo obśmiać, albo oswoić na poważnie. Ani jeden, ani drugi sposób nie jest dobry, bo omija sedno problemu.

Zabawne jest przebieranie się, maski. Ale potwory, umarlaki, demony i zombie – nie, nie są zabawne. Śmierć nie jest śmieszna. Jest wrogiem. Ciekawe, że Mojżesz – jeden z największych bohaterów wiary, gdy przyszło mu umierać (i wiedział o tym) przed wejściem do Ziemi Obiecanej, nie szedł na spotkanie śmierci – „jak bohaterowi przystało” – z podniesionym czołem i odważnie wyczekując momentu „przejścia”. Zwracał się do Boga: „Pozwól, proszę, niech i ja przejdę i zobaczę tę piękną ziemię”. (Pwt 3:25)

Z drugiej strony, śmierć nie jest wrogiem aż tak strasznym, bo ma już wyrok w zawiasach. „Jako ostatni wróg, zostanie pokonana śmierć” (1Kor 15:26). I Mojżesz o tym wiedział. Chciał do Ziemi Obiecanej, bo ona jest przecież zwiastunem nieśmiertelnego życia w Jezusie. Taki jakby trailer filmowy. W Chrystusie wszyscy zostaną ożywieni. On jest nadzieją. I sposobem na świętowanie… życia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz