piątek, 14 lipca 2017

Bieganie

Dzwoni O. bratowa:
- Halo? - Jestem ciekawy, w jakiej to sprawie. Bo przecież nie na pogaduchy.
- Cześć, Jasiek, czym ty zszywałeś tę dziurę w siatce od trampoliny?
- No zwykłą nitką, z tego drewnianego pudełka po herbacie wziąłem. A co?
- Poszło wszystko - ten twój cały szew.
- Wszystko? Ja to pół godziny robiłem!
- Wiesz, jak bawi się Jędrek z dziećmi, że je podcina. I Miron wypadł.
- No ale ta siatka... To jakaś syzyfowa praca w takim razie.
- Wiesz, stała całą zimę i pewnie dlatego teraz tak się drze.
- I co, nic się nie stało Mironowi? - Zreflektowałem się, że to ważniejsze.
- A, no nic mu nie jest, niezniszczalny. - Pochwaliła syna.
- No dobra, to powodzenia.
- No a co tam u was?
- A wiesz, zostałem właśnie z Filem, Ula śpi.
- A Agnieszka?
- Biega, ale wiesz, ona biega po sklepach. - W słuchawce słyszę dziki śmiech, w którym pobrzmiewa jednakże pełne zrozumienie i akceptacja. Ja dalej nadaję: - To znaczy ubiera się sportowo, biegnie i wpada po to i po tamto. Dzisiaj ponoć w ciuchu utknęła. Dla mnie to bez sensu, rozumiesz, ja bym na jej miejscu najpierw zrobił zakupy, a potem poszedł biegać, jak prawdziwy sportowiec. Niech se nawet wychodzi na trzy godziny, ale oddzieli jedno od drugiego. Bo tak - to niefachowo. Ale jej nie przekonam.
- Ha ha... - Nie może się jeszcze powstrzymać O. - I co, ty biedaczek sam zostałeś?
- No, wczoraj było podobnie, aż się obraziłem. Mówiła, że będzie za pół godziny, a była za godzinę piętnaście. A może nawet półtorej! Aż sam się sobie dziwię, że tak niedokładnie zmierzyłem. - Ociekam autoironią.
- O Boże, to ty jej tak wydzielasz? Do mnie wraca Jędrek i mówi: - Idź, już idź, ja z nimi zostanę.
- Nie, no właśnie dziś powiedziałem jej na odchodnym, że "co, pewnie wrócisz na noc?", tak pół żartem, pół serio.
- No raczej.
- A wczoraj właśnie powtarzałem, że nie chcę wyjść na takiego kontrolera. Lubię, jak może sobie wyjść, ale też... czekam na nią.
- I co, nie możesz poczekać trochę dłużej?
- No, mogę, tylko chciałbym wiedzieć, ile: godzinę, dwie, trzy... Jak na coś czekasz, to też wolisz wiedzieć z góry, ile to potrwa.
- O, ja to rozumiem. Czasem nawet wolę jak Jędrek wyjeżdża, bo wtedy nie muszę myśleć, jak długo jeszcze, tylko wiem, że długo.
- No, a jak ja wracam z pracy, to chcę pobyć też z Agnieszką.
- No co ty? To nie chodzi o to, że musisz sam z dziećmi siedzieć?
- Właśnie nie. To znaczy na pewno jest odrobinę trudniej, ale staram się myśleć i na ogół też tak czuję, że to jednak dobrze i miło być ze swoimi dziećmi. Tylko Agnieszki brakuje.
- Boże, ty ją naprawdę kochasz. - Palnęła O. z właściwym sobie pomieszaniem ironii i szczerości do bólu.
- No... Tak jakby. - Trzymam fason. - W każdym razie trochę tęsknię.
- I co Aga na to?
- No, mówi, że to dobrze wiedzieć, dlaczego tak jej pilnuję, ale też lubi czasem wyjść bez limitu. - Westchnąłem sobie. - No to poszła. Pobiegła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz