niedziela, 9 lipca 2017

Bohaterowie

— Jasiek, ja już chcę, żeby oni poszli spać. – O. była poirytowana i zdziwiona jednocześnie: – Skąd oni nagle mają tyle siły, przecież już byli tacy śnięci...
— ...albo znudzeni. Po czterdziestu minutach Świnki Peppy też bym był. – Tak, trochę żeśmy się zagapili przy tym feralnym autoodtwarzaniu z youtube'a. A Peppę obiecała na odchodnym A., żeby U. nie płakała za nią.
— Ej, Jasiek, teraz walę w ciebie ogniem! – Mi. w swoim żywiole.
— Ach tak? Ale to za słabe na mnie. – Próbuję zyskać na czasie, obierając ogórki gruntowe dla dzieci (nie chcę, żeby kolacja skończyła się na parówkach z chlebem i keczupem). – Żeby mnie pokonać, musisz wejść na kolejny poziom mocy ogniowej. – Tłumaczę w stylu Lego Ninjago.
— Weź, Jasiek, przecież to woda na młyn dla niego. – Protestuje O. – Niech się już uspokoi... – Na próżno i za późno. Wszystkie dzieci: Mi., Fi., U., nawet mała K. zamieniają się w bohaterów - chodzą i strzelają do mnie. Ja odbieram pociski teatralnie. Chociaż O. znów niezadowolona.
— Źle mi się to kojarzy. – Tłumaczy. Ja myślę: – Aha, pewnie dlatego, że tak się nieraz zataczał Ję., kiedy zemdlał - ma słabość do igieł i do krwi. A "najlepiej" było, jak trzasnął głową o posadzkę sali porodowej.
Tymczasem dzieci strzelają dalej z pistoletów, tj. z pałek perkusyjnych i z ogórków - te ostatnie też pochrupują co chwila, więc ja (na własną zgubę) obieram kolejne.

Fi. już wykąpałem w czasie Peppy, jeszcze U. - szybka piłka w wannie i...:
— Teraz wam coś przeczytam, ok? – Nie wiem zresztą, czemu na koniec pytam "ok?" - to tylko komplikuje komunikat. – Tu jest wasza ulubiona historia - o trzech koziołkach.
— Taak, chcemy o trzech koziołkach! – Zgodnie Fi. z U. Tymczasem O. próbuje uspokoić K., która jest zła, bo chyba nie chce jeszcze spać. A przy okazji zmęczona. Pisząc te słowa, myślę, że "K." mogłoby oznaczać "Kraken", ale to po prostu "Klara". Mi. kręci się niepewnie, nie wiedząc, czy bawić się czymś jeszcze, czy raczej posłuchać, jak czytam. W końcu przysiada się do U. Bajka o trzech koziołkach jest trochę straszna. Tym bardziej, że dokładam starań na miarę swego skromnego talentu, żeby zły troll, który napada na koziołki, był naprawdę okrutny i przerażający. Dlatego A. nie lubi tej historii.

Ja jestem odmiennego zdania. Uważam, że jest to historyjka doskonała - zawiera (jak koncentrat) wszystkie elementy, które powinna mieć dobra opowieść, dobry mit i każdy "porządny", hollywoodzki film:
- farma koziołków - przedstawienie świata znanego - posiadanie takiego miejsca jest stawką w przyszłej walce;
- głód, który zapanował zimą - zdarzenie wymuszające wyruszenie w podróż, porzucenie sfery bezpieczeństwa;
- przygotowania do podróży - spotkanie mentora w postaci najstarszego brata;
- obawy młodszych braci przed trollem - próba odrzucenia wezwania do podróży;
- Ciemny Las - pierwszy próg i pierwszy sprawdzian (straszna mgła) dla bohaterów, po przekroczeniu którego już nic nie będzie takie samo,
- wyimaginowane duchy z lasu - zmaganie z przeciwnikami;
- królik Baz - napotkanie sprzymierzeńca (typ trickstera - klauna, który może rozśmieszać, działać na nerwy i przyspieszać zmiany);
- przejście przez most nad Rwącym Strumieniem, gdzie mieszka zły troll - doświadczenie (prawie) śmierci;
- ostatnie wyzwanie (obawy o los najstarszego brata) i chwycenie super-broni (najstarszy koziołek pokonuje trolla);
- Soczyste Pola za wzgórzami - powrót do "zwykłego świata";
- odrodzenie - inne zwierzęta z Ciemnego Lasu, uwolnione teraz od złego trolla, wychodzą z ukrycia i dołączają do koziołków.

Czytam więc tę prostą historyjkę ze staraniem, by każdy z elementów był przeżywany intensywnie i jak należy. Kiedy dochodzę do konfrontacji z trollem, gdy ten ma pożreć najstarszego koziołka, Mi. chyłkiem oddala się do mamy. Ma naturę wojownika, ale też bujną wyobraźnię i wrażliwość, która bywa tak pomocna, jak i zgubna.
— Chodź, Miron, dobrze się skończy, zobaczysz! Już w następnym zdaniu... – Mi. wraca i cieszy się z dobrego zakończenia. Kiedy trafi do łóżka, zasypia w dziesięć sekund. Potem Fi. i U. Pozostaje mi jeszcze wytępić dwadzieścia pięć much na parterze, pojechać po A. i pościelić - by zakończyć swoją własną podróż bohatera.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz