sobota, 1 lipca 2017

Nastrój

- To co, kiedy "pacyfikacja"? - Pyta Ję. wpatrzony w ogień.
- Chyba już... - Patrzę na zegarek: dwudziesta dwadzieścia. - Miron, Filon, idziecie spać?
- (chórem) Nie!
- Najpóźniej o dziewiątej. - Kończę temat. Przynoszę notatnik, żeby napisać na bloga; nie tak od razu w aplikacji, nie chcę zanieczyszczać świecącym ekranem nastroju miejsca. A nastrój jest... Piękna panorama z tej Hali Maciejowej: Babia, Tatry, dolina Rabki i pobliższe grzbiety. Poza tym ognisko - jego zapach, podpiekane jedzenie.
Przysiadła się dziewczyna, a zaraz po niej jej chłopak, któremu czyniła - słyszałem - wyrzuty, że nie słucha jej, jak namiot rozstawia, a by mógł i niech wreszcie... Ale teraz są zgodni.
- Żywczyk czy Kasztelanik? - On usłużnie podsuwa jej puszki do wyboru.
- Kasztelanik. Ja zresztą i tak chyba całego nie wypiję... - Dalej nam opowiada, że harmonijka ustna kojarzy jej się z górami, ale też osobliwie działa ten dźwięk na ich kota, który przyłazi, łasi się, mruczy - jakby się nim rozkoszował. No więc ośmielony nieco wyciągam tę swoją harmonijkę, którą kiedyś zakosiłem tacie. Gram trochę niezgrabnie, ale gram - znane melodie. Potem harmonijką dzielę się z tatą - jak papierosem (co prawda nigdy nie paliłem, ale tak sobie to wyobrażam). Mówię jeszcze, że gdybym nie był z synem, to pewnie wziąłbym ukulele.
Ję. patrzy na ten mój notatnik, nawet nie pytająco, ale tłumaczę się: bloga będę pisać. Ze spojrzenia brata czytam lekką drwinę. On fantazjuje głośno: - "O dwudziestej trzydzieści zaszło słońce. Męczyła nas dojmująco bezczynność". - Proponuje od siebie, tak piernicząc trzy-po-trzy, by pozornie, dla picu, dla jaj dodać tej chwili uroku. Choć tego uroku chwila ma całkiem dość. Dwudziesta czterdzieści. Ję. pyta:
- To co, idziemy z nimi? - Kiwa głową na naszych czterolatków, którzy powoli już łapią zamułkę.
- Jeszcze chwilę...
- Chcę mieć w końcu chwilę dla siebie. - Wali Ję. ironicznie. Zerkam na chłopaków - kręcą się samopas. Wcześniej bawili się w sypialni w chowanego, potem ukrywali w szafie przed Bóg wie kim, ale się cieszyli. Teraz chodzą z rozżarzonymi patykami.
- Przecież masz chwilę dla siebie. Właśnie ją zmarnowałeś. - Żartuję czarno i gruboskórnie.
* * *
(W skrócie: Dziś wyszliśmy z Rabki - od 14:30 do 16:30. Jutro w planie sześciogodzinny (tempem Fi. & Mi.) marsz na Turbacz. Niech nas tylko nie zleje.)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz