piątek, 7 lipca 2017

Trzeszczy

Powrót do domu, rower niedawno naprawiony, ale się użeram; tu pancerzyk od przerzutki zahacza o światełko (ono odpada), a przez to i samą przerzutkę wyregulować muszę, tu znów pedały lub, o zgrozo, sam nowiutki suport trzeszczy przy większym nacisku. Kupiłem smar, jakoś drogi, pomogło tylko trochę. W domu... w piwnicy nie mogę znaleźć pistoletu do tubki z klejem. Piwnica... utrapienie. Ach: pawlacz! Jest tubka, lustro przyklejam. Z rozpędu i listwy przypodłogowe, ale tu znów: ściany krzywe, listwa w "S" wygięta, przykleić elegancko się nie daje.
- ...i skarpetki ci uprałam. - Chwali się A. - Oczekuję pokłonów. - Ja rączki całuję. I bez prania bym całował, chociaż raczej nie w takim rozdrażnieniu. Zwykle sam bieliznę swoją piorę. Zawsze irytował mnie ten stereotyp: "ona pierze jego skarpetki". A ja muszę być niestereotypowy, przynajmniej tam, gdzie sądzę, że muszę. Czyli na ogół. Wszystkie skarpety brudne po kolei strzepuję z włosów i paprochów - długo to trwa, bo jest ich z majtkami tyle, że cały bęben w pralce wypełniają. Starcza na miesiąc albo dwa.
- To ty powiesisz, a ja popilnuję dzieci w wannie. - Taki plan A. Kręcę się po domu. Po przejściu przez trzy drzwi już zapomniałem.
- Skarpetki. - Przypomina A.
- A, tak. A już chciałem ukulele sięgać. - A. wzdycha. Ja wzdycham. Idę, dobieram pary, odsiewam dziurawe, wieszam.
Wieczorem wraca An. Myślimy, co z tym remontem kuchni - o! Kolejna rzecz, do której jak do jeża się zabieram. Chociaż projekt zrobiłem, o - to potrafię! I jeszcze martwić się potrafię, że rzeczy czekają - tyle ich do zrobienia. I nie wiesz, jak zrobić lub wiesz, lecz przeczuwasz, że będzie gorzej, niż myślisz. Taki stan umysłu, dusza trzeszczy - oto wyzwanie u początku szabatu - dnia, który ma być dowodem beztroski - tj. troski zrzuconej na Tatę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz