poniedziałek, 31 lipca 2017

Języki

— No a jak młodsze? – Zapytała mnie K. znajoma.
— Ula? Uparciula? Bardzo dobrze. Zdrowa, bardzo zabawna, mądra, piękna… tęcza emocji na twarzy.
— Oj, coś czuję, że „córeczka tatusia”…
— W sensie że co?
— Że ją rozpieszczasz, masz do niej słabość, więcej wybaczasz…
— Czy ja wiem… Na pewno staram się być mniej surowy. Albo myślę, że mógłbym być mniej surowy. Gdy już pójdzie spać. – Roześmiałem się, sam z siebie. I dodałem po namyśle: – Rozpieszczać trzeba. Jak najwięcej. A przy tym wymagać. A przede wszystkim rozumieć. Oto wyzwanie!
— Bo co?
— Bo ja wiem? Bo dziewczynka? – Strzeliłem. To rozbawiło K.
—  Możliwe. A może to kwestia charakteru.
—  Może być. – Zastanowiłem się chwilę, a myśl ciążyła ku tamtemu: – Najlepiej rozpieszcza się dziecko przez… bycie z nim, poświęcanie uwagi, przez zabawę, towarzystwo, pomoc, pochwały… Z tym trudno jest przesadzić. Z braku czasu po prostu. Najgorzej rozpieszczać słodyczami i filmami – o, tu jestem bardziej restrykcyjny, więc już mi nie powiesz „córeczka tatusia”.
— He, he, Krecik, Masza i Niedźwiedź… tja…
— Tak, uwielbia oglądać… – Tu rozmowa urwała się, jak to bywa w sieci.

A z tymi filmami to właśnie tak jest. Nieraz próbowałem przekonać A.:
— Nie za dużo! Zwłaszcza w sobotę – czy ten dzień może się zacząć bez bajki? Zresztą bez względu na dzień – wszystkie filmy, nawet te niegłupie, mają jedną wspólną wadę: pozostawiają niewiele miejsca na wyobraźnię. Właściwie śmiesznie mało, jeśli wziąć pod uwagę, jak fantastyczna, dziwna, strzelista, twórcza jest dziecięca wyobraźnia. – Na to A. potakuje. Zwłaszcza, że sama selekcjonuje bajki dość wybrednie – według swojego gustu i rozsądku, za który ją cenię. Trochę się ze mną zgadza, a trochę nie:
— ...ale Ula lubi bajki. Ja też lubiłam. I lubię jej dawać to, co ona lubi.
— Hm, to i cóż z tego? – Odparłem. Lub tylko pomyślałem, nie mogąc znaleźć mądrej i ostatecznej odpowiedzi.

Ale może to właśnie kwestia mojego charakteru i zrozumienia? Może to dlatego, że sam najmniej doceniam tak zwane dary; najmniej z pięciu języków miłości. Książki Gary’ego Chapmana nie czytałem, ale samą ideę zapamiętałem, bo wydała mi się pomocna. W ogóle bezcenna jest wrażliwość na potrzeby innych – odmienne przecież od moich. Tylko że… to trudne. No dobra, możesz jeszcze jakoś pojąć swoją żonę, że ona... od czasu (1) i dotyku (2) woli praktyczną pomoc (3), miłe i budujące słowa (4) oraz upominki (5). A teraz masz jeszcze, załóżmy, czwórkę dzieci i każde jest inne – mają różne priorytety. I może być tak, że tydzień leci za tygodniem, mija bezpowrotnie, udowadniając twoją ignorancję. A może być też inaczej, jeśli tylko postarasz się zauważać te znaczące szczegóły; poznawać swoich najbliższych z wolą okazywania im miłości – w taki sposób, jaki najbardziej do nich przemawia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz