sobota, 8 lipca 2017

Metatekst

Czyli tekst o tekście. Ję. brat jedzie z A. na koncert. Branford Marsalis - gratka; bilety "wydzwonione" w radiu. Ja z O. bratową zostajemy.
- Och, to już? Wychodzicie?! - Obudziłem się z ręką w nocniku. W odpowiedzi tylko zobaczyłem, jak Ję. chwyta kluczyki od auta, a A. przekłada torebkę przez szyję. - Myślałem, że jak dałem ci pospać przez godzinę, to teraz będzie moja kolej. - Żalę się żonie, jednak bez nadziei na spełnienie tego marzenia.
- Ha ha ha... - Nabija się już O. - Jaki interesowny.
- E, tam... - Zbyłem ją. - Czyli co, ja mam sam dzieci spać położyć??
- Tak, tak, Jasiu... - Mądrzy się Ję. - Nie będzie dzisiaj wpisu na blogu.
- Będzie, codziennie musi być. Jeszcze za wczoraj, czyli dzisiaj dwa.
- Co ty, codziennie musi być wpis? A nie lepiej, jakbyś pisał codziennie, ale notatki - bez publikowania? I raz na tydzień wrzucałbyś jakiś bardziej przemyślany tekst?
- Ale wiesz, chodzi o to, że jak chcesz pisać, to musisz pisać. Rozumiesz? Najlepiej codziennie.
- No to codziennie, tylko publikowałbyś co tydzień.
- Hm, nie. Czasem... właściwie często jest tak, że po dwóch dniach nie pamiętam już jakichś emocji, wrażeń, odczuć, które były...
Przemyślałem to sobie jeszcze przez pół minuty: bo z tego się przecież składa nasze życie - z tych chwil, a mniej z myśli. Myśli to tylko nadbudowa, która pozwala sądzić (z przyjemnością), że to wszystko nie jest aż tak banalne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz