wtorek, 26 grudnia 2017

Przeczekanie

W ten drugi dzień Świąt wracamy ze spaceru. Chyba pierwszy raz od dawna wybraliśmy się do lasu bez samochodu. Zawsze ten samochód, bo lasu pod domem nie ma. Ale dziś metrem, bo jest, jeździ na pierwszej linii specjalny skład przystrojony w lampki, tapety i śnieżynki, i mikołajowe maski. Dzieci z jeszcze większą ochotą obserwują ten pociąg. 

Po lesie z wózkiem, z hulajnogą... Idziemy raźno.
- Ja już nie wiem. - Rzucam do A., a trochę do Fi. - Czy ja ciągnę sanki, czy hulajnogę? Święta są, to i sanki powinny być. Tylko co, po tym błocie? - Ciągnę na pasku Fi., a Fi. zadowolony, nawet odpychać się nie musi. Czasem tylko napotkamy gałąź, wtedy jest wypadek albo szybki skok na ziemię. Śniegu ani śladu. U. wybiegała się, zasnęła. Fi. już też ledwo się trzyma, głowę pochylił, jedzie slalomem. Dziw, ale jedzie dalej. Już asfalt, już las mamy za sobą.

Jedną ręką ciągnę za pasek hulajnogę, drugą ręką chwytam za kurtkę, żeby się nie wywalił. Przez chwilę niosłem na barana, ale ciężko. A. pcha wózek z U., ja ciągnę Fi. i wtedy widzę w oddali, z naprzeciwka pomarańczowe, migocące światełko. Przyspieszam kroku. Fi. płynie jak we śnie. Podbiegam, nie odwracam się nawet; za mną A. na pewno też zdąży - myślę. Autobus dojeżdża do skrzyżowania, a ja z Fi wpływamy na przystanek, rychło w czas.

Wtedy, w ostatnim momencie, dopada autobusu A., biegiem, z wózkiem. Pakujemy się wszyscy razem, spokojnie, już wracamy, nareszcie. Fi. zadowolony, ożył nagle i wpakował się w mgnieniu oka na siedzenie, obserwuje ulicę. 
- Nawet się nie obejrzałeś, czy zdążę. - Spotyka mnie chmurne spojrzenie A. 
- Wiedziałem, że zdążysz, że masz łatwiej, bo nie podtrzymujesz za chabety chwiejącego się na hulajnodze chłopaka...

- A gdybym nie zdążyła? Co byś zrobił? Odjechałbyś?
- Nigdy! - Odpowiadam szczerze, choć nieco egzaltowanym tonem. - Przewidziałem to. Gdybyś się spóźniła, na pewno próbowałbym kierowcę wziąć na przeczekanie, jakoś zatrzymać, żeby nie zamknął drzwi. A jeśli nie, to... tak, zostałbym. - Zapewniam A. i myślę, że na tym przecież polega całe małżeństwo, tak ogólnie i metaforycznie rzecz biorąc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz