środa, 24 maja 2017

Lubię

- A nie przyszło ci do twojej pustej głowy, że można siedzieć z twoim bratem za darmo? Bo jest fajny? - Powiedziała tytułowa bohaterka, Magda - "Dziewczyna z szafy". Najpierw dostawała zapłatę wedle życzenia - "zioła". Ten "brat" wymagał opieki, bo był umysłowo niepełnosprawny. Ktoś pisał na filmwebie, że autystyczny, ale raczej coś gorszego, jakby porażenie mózgowe. No i chyba rak mózgu. ("Chyba", bo w tym filmie prawie nic nie jest oczywiste i to właśnie jest piękne.) Niemal nic nie mówiący, w pewnym stopniu nieobliczalny, niedorosły-dorosły facet, który miał tylko jedną bliską osobę - brata. A ten opiekujący się nim brat miał tylko jego, bo żadna dziewczyna nie dała rady dłużej tego wytrzymać. Uciekały, bały się lub obrażały na amen. Takie życie. Nie zdradzę końcówki, ale polecam - dziwny, dobry, polski, trudny, zabawny. Tyle o filmie. Obejrzeliśmy go wczoraj.

Zaś dziś pomyślałem, że i ja lubię siedzieć z moimi dziećmi, bo są fajne. (Cokolwiek to znaczy, bo samo słowo "fajny" nie znaczy prawie nic.) Przy tym mają tę samą dozę "nienormalności", co rodzice - ja i A. A pomyślałem o tym, bo dziś A. zasnęła po siedemnastej i zostawiła mnie z nimi. Wstała po czytaniu na dobranoc.
- Dziękuję, że mi dałeś pospać. Chyba dużo krzyczeli, co?
- Budziło cię?
- No... trochę mi przeszkadzało.
- Hm... - Grzebię w pamięci krótkotrwałej. - Nie wydaje mi się. To znaczy nie powiedziałbym, żeby tych krzyków było dużo. Owszem, trochę, ale starałem się to przyjmować ze spokojem. Lubię moje dzieci. - Chyba mam dobry dzień. Albo raczej dobrego Boga.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz