środa, 17 maja 2017

Treser

- Filu, zakładaj buty, szybko, bo jesteśmy po czasie. Dobra, ja ci założę.
- Ja sam!
- Ok, to szybko.
- Nie, tato, nie chcę szybko!
- I jeszcze bluza, zapinasz? Może ci się zacięło? Pokaż...
- Ja sam, ja sam, ja sam, ja sam!
- Dobra, możesz też zapinać bluzę i zakładać buty w samochodzie. Zaniosę cię.
- Ale tato, nie!
- Spieszymy się. - Wziąłem Fi. na rękę, pocałowałem A. i zbiegłem na dół. Prędko zapiąłem pasy jemu, sobie, wrrr, ruszamy. Fi. nieszczęśliwy. - Masz teraz czas, żeby założyć te buty sam.

- Nie założyłeś jeszcze? Wychodzimy, już do przedszkola! No, masz jeszcze minutę, zanim nie powyjmuję tych dech z bagażnika. One będą do dekoracji na przedstawienie teatrzyku, wiesz? - Stawiam to
wszystko pod drzewem. Otwieram drzwi Fi. O dziwo zdążył. 
- Tato, pomogę ci!
- Ok, dziękuję! Najbardziej mi pomożesz, jak weźmiesz swój plecaczek, bo już nie dam rady go złapać. - Rzucam przez ramię, taszcząc sklejki w dwóch rękach. Uff, doniosłem. Patrzę za siebie, a Fi. zapina bluzę, zacięła mu się. Biegnę.
- Filu, na miłość boską, prosiłem, żebyś szedł z plecaczkiem ze mną. - Niosę go na rękach. Sadzam w szatni. Potem znów te dechy. Patrzę, siedzi. Widzę, że jakby smutny i zmartwiony. Mówię już teraz spokojnie, silę się na spokój.

- Filu, co się robi po przyjściu do przedszkola? - Patrzy na mnie. Odpowiadam za niego: - Zdejmuje się buty. Zamyśliłeś się?
- Tak, zamyśliłem. - Potakuje, wpatrzony wciąż gdzieś w dal. Inna mama się wtrąca:
- No, może jakiś trudny dzień, co Filu? - Dopytuje z uśmiechem. A Fi. zerka. A ja mam cel. A też na tę mamę zerkam. Wszyscyśmy podobni do siebie - na ogół te same problemy z dziećmi, dość specyficzne. Mniej lub bardziej nasilone.
- Zdejmujesz bluzę? - Pyta znów ta mama, która gra chyba kotka Mruczka w teatrzyku. 
- Nie, nie. - Tłumaczę, bo Fi. widać niechętny. - To jest sukces ostatniej godziny, bo chciał sam tę bluzę założyć. Chyba na razie w niej zostanie. No, brawo, zmieniłeś buty! To idziemy. - Prowadzę go do świetlicy. Już jesteśmy dwa kroki od drzwi. Reflektuję się. Kucam:
- Filu, nie jestem zły na ciebie. Bardzo się cieszę, że sam założyłeś te buty i bluzę, wiesz? Pospieszałem cię tylko, bo było mało czasu. Ok? Rozumiesz mnie?
- Rozumiem. - Kiwa głową i w oczach widzę, że chyba rozumie. I jeszcze coś. Cień ulgi, rozpogodzenia - że co? Po mojemu: że mniej we mnie tresera, więcej... taty. Nie wiem, mam nadzieję, że tak właśnie. Przytulam Fi.
- Pa pa!
- Paa!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz