czwartek, 4 maja 2017

Próżność

Wracałem z pracy trochę weselszy niż zwykle. Doczekałem się. Bo jest taki specjalny sklep internetowy, gdzie są wielkie przeceny, ale jeden haczyk: trzeba długo czekać. A ja czekałem już od urodzin, nie, jeszcze wcześniej, no, z miesiąc. 

Przez następną godzinę od powrotu snułem się po domu coraz bardziej rozdrażniony. Z nieczystym sumieniem zbywałem jakoś dzieci, chętne do zabawy, w jednej ręce trzymając smartfon, a w drugiej smartband. I zastanawiałem się, które z tych urządzeń jest głupsze. Bo nowy zegarek można było nastawić, jak się okazało, tylko przez zawodną, jak się okazało, aplikację na telefon, co mnie bardzo, jak się okazało, zawiodło.

- Jasiuniu, jakbyś się zastanawiał, co bym chciała na urodziny, to
mam taki pomysł, ja wiem, że trochę z próżności, bo przecież, mam, ale nie do końca, ale wiesz, chciałabym taką sukienkę... - Wydusiła z siebie w końcu A., zdążywszy w międzyczasie wstukać odpowiednią stronę internetową.

- Mhm... - Patrzę w ekran, a wzrok szybko zjeżdża z modelki na cenę. - O, a wiesz, jakbyś się zastanawiała, co bym chciał na urodziny (bo mam dzień później), to mam taki pomysł, no trochę próżny, bo już to mam, choć trochę stary i się zacina, ale chciałbym taki zegarek cyfrowy z wielkimi cyferkami, bardzo płaski i prostokątny.

- Sprawiedliwość jakaś musi więc być. - Myślę i to jest już ostatnia myśl, jaką się mogę pocieszyć. - A. swoją sukienkę wymieniła, to i ja wymieniać będę zegarek. W końcu to trochę z próżności.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz