piątek, 5 maja 2017

Wyśmiewaczek

"Jasiowi Ziółkowskiemu - najmłodszemu koloniście na pamiątkę wspólnych wakacji w Tardzie latem 1992 r." - brzmi dedykacja zapisana technicznym pismem mojego taty na pierwszej stronie "Cudaczka-Wyśmiewaczka" Julii Duszyńskiej. Kiedyś ponoć była to lektura szkolna. Nie wiem. Ale pamiętam tę książeczkę. Teraz czytam ją Fi. i U. do snu. Są tacy jak ja byłem. A byłem (lub może wciąż jestem) jak te dzieci - bohaterowie bajki. Lubią się obrażać, złościć, robić na przekór i tym podobne, a Cudaczek-Wyśmiewaczek - "licho niepoczciwe, co to nie je, nie pije, tylko śmiechem żyje" - podjudza je i podpuszcza. Szepcze do ucha takie rzeczy, od których jest tylko gorzej. Wszystkim, tylko nie jemu - ma się rozumieć. On się śmieje do rozpuku, "a brzuszek pęcznieje i robi się jak to ziarnko grochu okrągły".

Oj, musiało być w tym prezencie dla mnie coś przebiegłego ze strony taty, który na pewno wybrał tę książkę z oczywistym
podtekstem. Z tamtych lat nie pamiętam zbyt wiele (bo ile pozostaje w pamięci cztero-pięciolatka?), ale pamiętam, że byłem taki właśnie; pomstowałem na złośliwość rzeczy martwych i nawet wyzywałem je od "głupich". Do dziś to czasem robię. Aż mi ulży. - A Cudaczek-Wyśmiewaczek zaśmiewa się... - czytam dzieciom. Fi. słucha, słucha, podoba mu się. Zwłaszcze kiedy ładnie udaję te naigrywania i parskanie śmiechem Cudaczka. Ale w końcu odkładam książeczkę, a Fi. podsumowuje: - Ale, tato, to przecież jakaś bzdura jest. - To mnie specjalnie nie dziwi, bo ostatnio spodobało mu się słowo "bzdura". Ale odpowiadam: - Oj, nie taka wcale bzdura, Filu, wcale.

- Na przykład jest taki chłopiec... - Opowiadam. - Filemon się nazywa, który bardzo się wścieka, jak coś mu nie wychodzi. No, dajmy na to, chce zapiąć guziczek, ale do złej dziurki. I jest mądrym chłopcem, więc wie, że to jest zła dziurka. Ale jest też chłopcem bardzo upartym, więc wpycha guziczek i wpycha. A Cudaczek-Wyśmiewaczek podszeptuje Filowi do ucha: "Zezłość się, że nie pasuje! No, zezłość się!" I chłopiec zaczyna płakać, że guziczek nie chce przejść. A Cudaczek się śmieje: "Oj, jaki śmieszny chłopiec, jak się denerwuje! Hi hi hi!" I potem idzie Filo do mamy i prosi ze łzami: "Mamo, czy możesz mnie pocie-eszy-yć?!" I mama pociesza.

Teraz spoglądam na U. Jest chyba przejęta, próbuje wszystko zrozumieć, więc i do niej się zwracam. - A czasem Cudaczek-Wyśmiewaczek siada też na ramieniu małej dziewczynki o imieniu Ula. - Mówię. - I szepcze jej do ucha: "No przecież nie zmienisz pieluchy". A mama mówi: "Trzeba zmienić". A dziewczynka już ma ustka zacięte i mówi: "Nie chcę mienić, pieluchy nie chcę!" Tak krzyczy. A pielucha pękata od siku i śmierdzi już, a Cudaczek-Wyśmiewaczek, licho niepoczciwe, zaśmiewa się i brzuszek mu pęcznieje. Oj, jak mu wesoło! Oj, jak mu dobrze.

U. patrzy na mnie poważnie, brwi swoje małe marszczy pięknie i przypomina sobie tę całą sytuację sprzed trzech godzin.
- Nie chcę mieniać pieluchy! - Powtarza.
- A Cudaczek się wyśmiewa z ciebie na ramieniu? - Pytam.
- Tak. - Kiwa głową znów z powagą. Jest nadzieja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz